„Słowa są dla mnie bardzo
ważne.(...) O słowach dużo myślę.”
Tak pisze Jerzy w swojej
przedmowie do „Mojego prywatnego języka”. Pisze w niej nie tylko
o słowach, które tak bardzo uwielbia, ale również o sobie i daje
się w ten sposób czytelnikowi bardziej poznać. Kim więc jest
Jerzy Bralczyk, sławny na całą Polskę językoznawca?
Jego rodzice byli wiejskimi
nauczycielami. Sam Jerzy Bralczyk zawsze był raczej marnej postury,
więc nie był popularny wśród rówieśników, a to że uczył się
dobrze, pogarszało jeszcze jego status towarzyski. Był chorowitym
dzieckiem, więc zabijał nudę, czytając książki. Będąc
dziesięciolatkiem, przeczytał całe „Quo vadis” i do dzisiaj zna na
pamięć całe fragmenty tej lektury. Od wczesnego dzieciństwa
czytał „Pana Tadeusza” i do dziś czyta go na okrągło. Uznaje
go za najlepszą książkę do dziś i może poszczycić się
największym na świecie zbiorem różnych wydań tego właśnie
literackiego arcydzieła. Ceni sobie również Słowackiego i Beniowskiego. Nic więc
dziwnego, że mając takie podstawy, stał się jednym z największych
specjalistów w dziedzinie językoznawstwa.
„Mój język prywatny” to
wspaniała pozycja, w której Jerzy Bralczyk w gawędziarski sposób
pisze o ważnych dla niego słowach i pokazuje w jaki sposób używać
ich poprawnie oraz wyjaśnia, że jedno słowo może mieć wiele
różnych znaczeń, z zależności od tego w jakim kontekście, czy
też w jakiej frazeologii ich użyjemy.
„Mój język prywatny”, jak
sam autor nadmienia, ma układ słownikowy. Hmm... Ja bym jednak się
pokusiła o stwierdzenie, że jest to raczej zbiór felietonów.
Zresztą, poszczególne z nich były wcześniej drukowane jako
felietony w miesięczniku psychologicznym „Charaktery” oraz w
„Przekroju”. Motywem przewodnim każdego z tych felietonów jest
jedno słowo i wokół niego autor snuje swoje opowiastki:
„Bardzo. Jak się
zastanowić, to dosyć dziwny wyraz. Nawet bardzo dziwny.
Dziwnie brzmi i wygląda. A w ogóle jest jakiś niezupełny. Bardzo
co?
Stopniuje się, jak
najbardziej. Ale też nie bardzo sam się stopniuje, tylko
pomaga w stopniowaniu czegoś innego, co samo nie bardzo
potrafi. Ciepło – cieplej, ale gorąco – bardziej gorąco.
„Goręcej” jest jakieś nie bardzo.
Z jednej strony – kawałek
formy odmiany, z drugiej – bardzo przyzwoite samodzielne
słowo. Jak bardzo samodzielne, zależy od użycia.
(…)
I z grzeczności najczęściej
mówię „bardzo proszę”, „bardzo dziękuję”,
„bardzo przepraszam”. A także „bardzo mi miło”.
Albo: „naprawdę bardzo mi miło”. „Bardzo, ale
to bardzo mi miło”.
No, teraz trochę
przeholowałem. Nawet bardzo.”
Jak widać z powyższego
fragmentu, Jerzy Bralczyk lubi zabawę słowami. W jednym krótkim
felietonie ukazuje mnóstwo przykładów użycia danego słowa,
wyjaśnia jego znaczenie, przedstawia najczęściej stosowane
konstrukcje i wyjaśnia jego pochodzenie.
„Mój język prywatny”
uświadomił mi, że niby tak wiele wiem o naszym rodzimym języku, a
jednak w porównaniu z wiedzą profesora Bralczyka, tak naprawdę
niewiele wiem. Lektura słownika autobiograficznego, jak sam autor go
nazywa, sprawiła, że nabrałam chęci, aby tak jak Bralczyk pobawić
się słowem, rozebrać je na czynniki pierwsze, użyć w wielu
kontekstach, ubrać w różne intonacje i posmakować.
Krótko mówiąc, „Mój język
prywatny” poszerza wiedzę czytelnika oraz dostarcza niezłej
zabawy. Polecam!
Za udostępnienie egzemplarza
recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.
Moja
ocena: 6/6
Autor:
Jerzy Bralczyk
Gatunek:
Słownik
Wydawnictwo:
Iskry
Ilość
stron: 339
Data
wydania: 02-09-2015
Nr
ISBN: 978-83-207-0413-1
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz