poniedziałek, 20 czerwca 2016

# 3. „Life is brutal”... Czasem myślę, że za bardzo

Siedzę przy komputerze i zastanawiam się, o czym dzisiaj Wam napisać. Do głowy przyszły mi słowa „Life is brutal”... Dlaczego właśnie one nasunęły mi się na myśl? Sama nie wiem... Może dlatego, że ostatnio życie mnie nie rozpieszcza? Ostatnie dwa lata były dla mnie bardzo trudne. Musiałam podjąć ważne decyzje. Jednak zanim je podjęłam, musiałam głęboko przemyśleć wszelkie za i przeciw. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam myśleć tylko o sobie... W zasadzie ja, moje pragnienia i potrzeby były, są i zapewne jeszcze przez wiele lat będą na ostatnim miejscu.
Tak, tak... Dokładnie w tej kolejności. Matki tak już mają... najpierw myślą o dzieciach, o tym co jest dobre dla nich, a na końcu może wyłuskają coś dla siebie...
No więc ja jestem taką właśnie matką. Kwoką, która trzęsie się nad własnymi kurczętami. Moi dwaj synowie często mówią, że przesadzam z tą troską i zaangażowaniem w ich życie, ale nie mogę przecież zostawić ich samym sobie. Wyobraźcie sobie, że nagle dostaję pomroczności jasnej... zapominam o dzieciach i staję się egoistką, która goni za własnymi marzeniami... Hulaj dusza, matko... Ty się bawisz, a dzieci same się wychowują... Oj, czasem chciałabym wyskoczyć na potańcówkę, czy wyjechać i odpocząć. Która z nas nie ma takich marzeń? Chyba wszystkie je mamy... Przychodzi chwila, że chciałoby się rzucić wszystko w cholerę i pomyśleć tylko o sobie.
Ale life is brutal... szczególnie dla samotnej mamy. Nici z takich marzeń, ponieważ nie ma partnera, który zająłby się dziećmi, kiedy mama odpoczywa. Czasem nawet wyjście na fitness, stanowi problem nie do przebicia – nie zostawisz przecież chorego ośmiolatka ze starszym bratem. Rezygnujesz ze swoich zajęć, aby podcierać mały nosek i czytać mu bajkę, albo pograć w łóżku w monopoly.
W moim życiu ostatnio stało się bardzo dużo złego. Alkohol, złość i nieporozumienia zniszczyły moją rodzinę. Wybrałam samotność, aby pomóc dzieciom i stworzyć im nowy, spokojny dom. Ja jestem dorosła, ale dzieci dopiero dojrzewają i kształtują swoją osobowość. Ja sobie z tym jakoś radzę, ale moje dzieci potrzebują pomocy nie tylko mojej, ale i specjalistów. Muszą nauczyć się, że życie nie zawsze bywa okrutne, że nie każdy kto wypije lampkę wina czy jedno lub dwa piwa jest od razu uzależniony, że nie każdy będzie krzyczał, czy robił awantury lub co gorsza znęcał się psychicznie nad innymi.
Jesteśmy rodziną, choć w pomniejszonym obecnie składzie. Brakuje nam mężczyzny, który mógłby być naszą podporą. Radzimy sobie jednak z tą sytuacją. Nie powiem... czasem lepiej, a czasem gorzej. Chłopcom brakuje męskiego wzorca... Moim zdaniem jednak lepiej, że go nie mają, niż mieliby czuć strach lub powielać złe zachowania. Mnie brakuje pomocy silnej, męskiej reki w cięższych pracach, ale prawdę mówiąc, zawsze większość rzeczy robiłam sama, więc dla mnie to nie problem przesunąć meble, czy też naprawić zapchany zlew. Nawet dawniej sama malowałam pokoje, kładłam tapety, odnawiałam drzwi, czy też kładłam kamień na ścianach i ozdobne tynki. Bravo ja, prawda? No tak... bravo w sensie, że potrafię sobie sama z większością tych prac poradzić... Ale wolałabym czasem być taką małą, bezbronną kobietką, którą wielki facet chce w tym wyręczyć. Małżonek niestety nie chciał mnie wyręczać, więc w zasadzie teraz brutalnie powiem... wcale mi go nie brakuje... Szkoda mi tylko dzieci...

Kiedy postanowiłam zacząć cykl Myśli nieuczesanych, nie miałam sprecyzowanego planu na tematykę tych wpisów i ich częstotliwość. Teraz zrodził mi się pomysł, aby dzielić się z Wami moimi przemyśleniami o problemach, jakich przysparza wychowanie dzieci i o problemach, z jakimi nasze dzieci mogą się zmagać. Czasem będą to wpisy humorystyczne, a innym razem pełne smutku i powagi. Chciałabym przybliżyć Wam pojęcia tzw. fobii szkolnej, depresji u dzieci czy samookaleczeń. Chciałabym zająć się również problemem dysleksji oraz wpływem alkoholizmu na funkcjonowanie rodziny, a w szczególności dzieci.
Myślicie, że to zbyt poważne, czy ambitne tematy? Mam nadzieję, że z chęcią będziecie zaglądać do tych wpisów, a nawet zachęcam Was, abyście je komentowali i włączyli się w ten sposób do dyskusji. Wspólnie możemy stworzyć tu coś bardzo interesującego...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz