wtorek, 30 czerwca 2015

Hopeless Colleen Hoover – powieść, która zawładnie czytelnikiem od pierwszej do ostatniej strony.



Dzięki Hopeless po raz pierwszy zetknęłam się z twórczością Colleen Hoover – amerykańskiej gospodyni domowej, która marzyła o tym, by zostać pisarką i swoje marzenia spełniła. Nie sądziłam, że powieść, kierowana dla młodego odbiorcy, może mną tak wstrząsnąć, ale czytając ją, byłam oczarowana kunsztem autorki oraz tym, w jaki sposób buduje napięcie. Bo czego można się spodziewać po książce dla młodzieży? Wiadomo, że w każdej z nich będzie wątek miłosny pomiędzy dwojgiem nastolatków i tego właśnie się spodziewałam. Jednak nie spodziewałam się, że autorka zdecyduje się wpleść w fabułę traumatyczne wydarzenia z życia młodej dziewczyny, które powalą czytelnika na kolana, kiedy doczyta powieść do samego końca. Wydarzenia tak traumatyczne, że bohaterka wyrzuca z pamięci wszystko, co jest związane z tym okropnym okresem w jej życiu – odrzuca nawet własną tożsamość.
Powieść Colleen Hoover zaczyna się zwyczajnie – jak każda inna powieść dla nastolatków. Poznajemy młodą bohaterkę, Sky, która, jak się okazuje, została w dzieciństwie adoptowana przez samotną kobietę. W trakcie lektury pierwszych stron odniosłam wrażenie, iż Sky była trzymana pod kloszem i ukrywana przed światem. Dziewczyna nie żyła jak inne nastolatki – nie chodziła do szkoły, gdyż uczyła się w domu, nie oglądała telewizji, gdyż nie miała nawet telewizora, nie miała komputera, czy komórki, co jest w tych czasach rzeczą wręcz niespotykaną. Sky w pewnym stopniu jest buntowniczką, która ubłagała w końcu matkę, że powinna chodzić do normalnego liceum i w tym momencie zaczyna się powieść, której początek jest bardzo przewidywalny.

poniedziałek, 29 czerwca 2015

Nowe spojrzenie na Lucyfera w debiutanckiej powieści Victorii Gische "Lucyfer. Moja historia"







Postać Lucyfera, diabła, władcy piekieł, występuje w literaturze niemalże od narodzenia słowa pisanego. Pismo Święte, pradawne legendy, mity i podania, rozprawy naukowe jak i również powieści z gatunku fantasy i horroru, wciąż mówią Nam więcej i ciekawiej, o tym synonimie zła wszelakiego, którego z natury powinniśmy bardziej się obawiać, aniżeli Nim interesować. Jednak natura ludzka jest już skomplikowana, iż zazwyczaj najbardziej ciekawi Nas to, co wydaje się najmniej bezpieczne, zakazane, nie ludzkie. Tkwi w tej postaci jakaś nienazwana tajemnica, która pobudza ciekawość i emocje u milionów ludzi na świecie, a która to z kolei każe pisarzom tworzyć dzieła o Lucyferze, a czytelnikom zagłębiać się w ich lekturze. I gdy wydawać by się mogło, iż temat ten został już opisany na wszelkie możliwe sposoby, to pojawia się książka, powieść fantasy z domieszką horroru, która każe owe opinie zrewidować. Oto bowiem otrzymujemy powieść, która wnosi swoisty powiew świeżości w tę tematykę, i tym samym przedstawia niejako całkiem inne oblicze władcy ciemności. Książką ta nosi tytuł "Lucyfer. Moja historia", zaś jej autorką jest Victoria Gishe.


Powieść opowiada historię młodego dziennikarza - Marka, który pewnego razu na jednym z przyjęć spotyka dawno niewidzianego kolegę, lekarza. Ten, będąc bardzo tajemniczym, prosi go o przybycie do jednego ze szpitali, by tam przyjrzał się sprawie niecodziennego pacjenta. Otóż pacjent ten został przywieziony na wskutek udziału w wypadku, zaś jego wyniki lekarskie wskazują na to, iż żyje on dłużej na świecie, niż jakikolwiek inny człowiek. Zaintrygowany tymi słowami Marek, odwiedza owego pacjenta w szpitalu, nie zdając sobie sprawy z faktu, iż wizyta ta zmieni całkowicie jego dotychczasowe życie. Okazuje się bowiem, iż pacjentem tym jest sam Lucyfer, który postanawia podzielić się z młodym mężczyzną, historią swojego życia. Historią jakże bardzo różną od tej, w którą do tej pory wierzyliśmy..