poniedziałek, 29 czerwca 2015

Nowe spojrzenie na Lucyfera w debiutanckiej powieści Victorii Gische "Lucyfer. Moja historia"







Postać Lucyfera, diabła, władcy piekieł, występuje w literaturze niemalże od narodzenia słowa pisanego. Pismo Święte, pradawne legendy, mity i podania, rozprawy naukowe jak i również powieści z gatunku fantasy i horroru, wciąż mówią Nam więcej i ciekawiej, o tym synonimie zła wszelakiego, którego z natury powinniśmy bardziej się obawiać, aniżeli Nim interesować. Jednak natura ludzka jest już skomplikowana, iż zazwyczaj najbardziej ciekawi Nas to, co wydaje się najmniej bezpieczne, zakazane, nie ludzkie. Tkwi w tej postaci jakaś nienazwana tajemnica, która pobudza ciekawość i emocje u milionów ludzi na świecie, a która to z kolei każe pisarzom tworzyć dzieła o Lucyferze, a czytelnikom zagłębiać się w ich lekturze. I gdy wydawać by się mogło, iż temat ten został już opisany na wszelkie możliwe sposoby, to pojawia się książka, powieść fantasy z domieszką horroru, która każe owe opinie zrewidować. Oto bowiem otrzymujemy powieść, która wnosi swoisty powiew świeżości w tę tematykę, i tym samym przedstawia niejako całkiem inne oblicze władcy ciemności. Książką ta nosi tytuł "Lucyfer. Moja historia", zaś jej autorką jest Victoria Gishe.


Powieść opowiada historię młodego dziennikarza - Marka, który pewnego razu na jednym z przyjęć spotyka dawno niewidzianego kolegę, lekarza. Ten, będąc bardzo tajemniczym, prosi go o przybycie do jednego ze szpitali, by tam przyjrzał się sprawie niecodziennego pacjenta. Otóż pacjent ten został przywieziony na wskutek udziału w wypadku, zaś jego wyniki lekarskie wskazują na to, iż żyje on dłużej na świecie, niż jakikolwiek inny człowiek. Zaintrygowany tymi słowami Marek, odwiedza owego pacjenta w szpitalu, nie zdając sobie sprawy z faktu, iż wizyta ta zmieni całkowicie jego dotychczasowe życie. Okazuje się bowiem, iż pacjentem tym jest sam Lucyfer, który postanawia podzielić się z młodym mężczyzną, historią swojego życia. Historią jakże bardzo różną od tej, w którą do tej pory wierzyliśmy..

Pierwsze, co zwraca uwagę podczas lektury tejże pozycji, to całkowite zaskoczenie w podejściu do tematu Lucyfera, ukazanego z zupełnie innej strony. Do tej pory postać ta była ukazywana w bardzo negatywnym świetle, zazwyczaj w oparciu o grozę i przerażenie. Owszem, niejednokrotnie otrzymywaliśmy obraz szatana w karykaturalnym czy nawet wręcz komediowym ujęciu, nigdy jednak w tak pozytywnym, żeby nie rzec ludzkim. Oto poznajemy postać upadłego anioła, którego życie, jeśli o takowym można w tym przypadku mówić, było pasmem fascynujących ale i jednocześnie bardzo nieszczęśliwych i smutnych wydarzeń, kształtujących go takim, jakim wcale do końca stać się chciał. Takie podejście do tematu to bardzo odważna decyzja, przed jaką to stanęła autorka książki. Ale czyż nie jest tak, że tylko odważni pisarze potrafią zachwycać Nas swoimi dziełami..? Myślę, że właśnie dokładnie tak jest i w związku z tym, należą się jak największe słowa uznania dla Victorii Gishe, już chociażby za ową odwagę. Słowa uznania tym większe, że owa próba i zamysł, zakończyły się sukcesem, czego efektem jest po prostu bardzo ciekawa, fascynująca i przede wszystkim zaskakująca powieść o barwnym życiu Lucyfera.

Fabuła powieści toczy się dwutorowo, przedstawiając wydarzenia współczesne głównym bohaterom, z drugiej zaś te z przeszłości, które opowiadają o życiu Lucyfera. I tak oto trafiamy do Starożytnego Egiptu, Europy XIV i XV stulecia, jak i również jesteśmy świadkami wydarzeń z przede dnia wybuchu I wojny światowej. Tym samym mamy niepowtarzalną możliwość wędrówki z Lucyferem po kartach historii świata jak i również najpiękniejszych jego zakątkach. Owej wędrówce towarzyszą przede wszystkim miłość Lucyfera do ziemskich kobiet, która to zazwyczaj jest niemożliwa do spełnienia z wiadomych względów. Nie wiem skąd to się bierze, ale osobiście bardzo lubię takie podejście do opisywanej historii przez autora, który niejako zamieszcza w swojej książce dwie różne opowieści - o tym co jest lub będzie, i o tym co było kiedyś, a co przyczyniło się do takiego a nie innego stanu rzeczy. W przypadku tej książki otrzymujemy tę podwójną dawkę przeżyć literackich, które z pewnością na długo zapadną w pamięć czytelników.

Po lekturze tej książki wiem o Pani Victorii Gishe jedno - jej pasją jest historia, a w szczególności starożytnego Egiptu. No dobrze, przyznaję się, że upewnia Mnie w tym przekonaniu nie tylko lektura "Lucyfera..", ale przede wszystkim jej najnowsze dzieło zatytułowane "Kochanka królewskiego rzeźbiarza". Niemniej już niniejsza książka dowodzi, że historia i wiarygodność historyczna to silna strona autorki, która pokazuje tym samym, że o historii można pisać w sposób przystępny, ciekawy i jak najbardziej barwny. Historia w takim ujęciu, z pewnością przypadnie do gustu wielu młodym czytelnikom, którzy do tej pory najczęściej unikali "nauczycielki życia", jak tylko mogli.

Istotne miejsce w książce zajmuje wątek romansu paranormalnego, tak często występującego dziś w literaturze. I tak jak w wielu innych powieściach, tak i tym razem jesteśmy świadkami trudnej, wręcz zakazanej miłości istoty nie z tego świata, do zwykłej śmiertelniczki. Jednak autorce udało się ukazać ową miłość w sposób nie nachalny, nie dominujący całej fabuły, a jedynie będący jej istotna częścią. Tym samym książka ta jest nie tylko kolejnym romansem dla młodych dziewcząt, lecz również interesująca opowieścią fantasy z historią w tle. Wydaje się, że Victroia Gishe zachowała odpowiednie proporcje pomiędzy romansem, a fantastyczno -historyczną stroną swego dzieła, nie wykluczając tym samym z grona odbiorców czytelników rodzaju męskiego, którym wzruszające historie miłosne nie są specjalnie po drodze.

Silną stroną powieści są jej bohaterowie, zarówno Ci reprezentujący ludzi, jak Marek, Robert i Anna, jak i również postacie ze świata nadprzyrodzonego, czyli sam lucyfer, archanioł Michał oraz ukochana Lucyfera - Nefretete. Postacie te budzą sympatię, bez wyjątku, może z wyjątkiem Michała, co wydaje się zaskakujące, ale tak właśnie jest. Nawet sam Lucyfer, mimo zła jakie uczynił światu i ludziom, budzi ciepłe uczucia. I to właśnie jemu współczujemy, kibicujemy, życzymy odnalezienia ukochanej. Ludzcy bohaterowie to osoby, jakich chcielibyśmy poznać w prawdziwym życiu i z jakimi chcielibyśmy się zaprzyjaźnić. Są wyraziści, wiarygodni, ze wszech miar prawdziwi w tym jak postępują. Można by powiedzieć, że tak naprawdę podobni są i aniołowie, Ci upadli i Ci wyniesieni w chwale, którzy bardzo przypominają ludzi. Osobiście odpowiada mi takie podejście do tych postaci, które są przez to bardziej przystępne i łatwiejsze w zrozumieniu.

Jeśli chodzi o warsztat pisarski Victorii Gishe, to z pewnością charakteryzuje się on dużym talentem, z minimalną potrzebą "dojrzenia", która to zostanie zaspokojona samoistnie wraz z kolejnymi książkami w dorobku autorki. Czasami bowiem wydaje się, że konstrukcja niektórych zdań lub dialogów, mogłaby być przeprowadzona w lepszy sposób, bardziej naturalny. Ale to tylko drobiazgi, których podczas lektury prawie wcale się nie zauważa. Najważniejsze jest bowiem to, że autorka ta potrafi zaskakiwać czytelnika i przedstawiać, wydawałoby się, doskonale znane fakty, w całkowicie nowym i interesującym świetle.

Czytając niniejszą powieść, nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że książka ta jest nie tyle opowieścią o samym diable, co przede wszystkim o ludziach i o ludzkim ujęciu tej postaci. Trudno bowiem nie zauważyć, że Lucyfer jest tutaj ukazywany jako istota ludzka, niemalże człowiek z krwi i kości. Dla mnie jest to taka swoista hipoteza o tej, ze wszech miar potępianej, postaci religijnej, w takim bardzo łagodnym, nowoczesnym i tolerancyjnym wydaniu. Chyba autorka nie obrazi się, jeśli użyję tutaj sformułowania - Lucyfer XXI stulecia. Bo jakże inaczej można określić sytuację, w której życie Lucyfera wiąże się nierozerwalnie z życiem ludzi, od których tak naprawdę zależy nie tylko jego egzystencja, ale i w ogóle istnienie. Ludzie są zatem nie tylko solą tego świata, ale również i tego nadprzyrodzonego, religijnego. Być może moja interpretacja jest zbyt daleko idąca, ale takie odczucia towarzyszyły mi podczas lektury i co więcej, uważam je za jak najbardziej pozytywne. Oczywiście wyobrażam sobie słowa, że to bluźnierstwo itd.., ale musimy pamiętać, że literatura fantasy to tylko literatura, która ma dostarczać rozrywki i emocjonalnych przeżyć wywoływanych fikcją literacką, za co zresztą tak bardzo kocham ten gatunek. Odważny pomysł w nowoczesnym ujęciu - oto najlepsza recenzja tej powieści.

"Lucyfer. Moja historia" to książka, która przypadnie do gustu szerokiemu gronu czytelników, poszukujących w literaturze pasjonujących historii o aniołach, diabłach, ludziach i miłości. Powieść ta jest zaskakująca i bardzo odważna w podejściu do tematu, co już samo powinno być najlepszą rekomendacją do sięgnięcia po tę pozycję. Polecam i życzę emocjonujących przeżyć podczas lektury tej pięknej książki.

Moja ocena: 4,5/6
Autor: Victoria Gishe
Tytuł: Lucyfer. Moja historia 
Wydawnictwo: Psychoskok
Data wydania: Wrzesień 2012
ISBN: 978-83-63548-15-5_PDF
Liczba stron: 456  

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz