czwartek, 25 lutego 2016

# 47. „Z teściową za pan wróg” - Izabela Milik

Jak to jest z tymi teściami? Kochać ich czy nienawidzić? Zapewne każda mężatka miałaby na ten temat wiele do powiedzenia. Gdybym mogła przeprowadzić z nimi wywiad, otrzymałabym najprawdopodobniej wiele różnych opinii – zarówno pozytywnych jak i tych negatywnych. A co ma nam na ten temat do powiedzenia nowa debiutująca autorka, Izabela Milik?

W swojej pierwszej książce, „Z teściową za pan wróg”, stworzyła fikcyjną opowieść o relacjach młodej kobiety z teściami. Muszę tu powiedzieć (napisać), że historia ta jest niezwykle interesująca i czyta się ją jednym tchem! 
 
Główna bohaterka powieści Izabeli Milik, Ola, zakochuje się w Rafale – mężczyźnie wręcz idealnym (przystojnym, szarmanckim i zaradnym życiowo). Kiedy poznaje jego rodziców, zostaje przez nich miło przyjęta. Dziewczyna nie miała dobrych relacji z własnymi rodzicami – matka nie interesowała ani nią, ani jej siostrą i goniła za nowymi miłostkami, natomiast ojciec bił i poniżał własne córki. Dlatego też jest bardzo zaskoczona tym, jak Rafał traktuje własnych. Nie podoba jej się, kiedy chłopak krzyczy na własną matkę i ojca, nazywa ich głupimi, twierdząc, że wkrótce sama się przekona, iż „z nimi nie da się wytrzymać.” Wkrótce Ola poczuje na własnej skórze, że teściowie nie są tacy, jak się jej na początku wydawało, ale o tym za chwilę.

Miłość Oli i Rafała rozkwita, postanawiają się pobrać i mieć dziecko. Młoda dziewczyna z miesiąca na miesiąc robi sobie testy ciążowe i z utęsknieniem wyczekuje dwóch różowych kreseczek. Młodzi próbują sobie ułożyć życie, ale okazuje się, że ciąża Oli jest zagrożona i i musi skorzystać z pomocy i opieki teściowej, która robi wszystko, aby nie stracić kontroli nad życiem syna i synowej, i co tu dużo ukrywać... jest dla Oli strasznie męcząca:

(...) kiedyś dałybyśmy się pokrajać za taką troskę, czy to nie ironia? Chcą mi nieba przychylić, a ja co? Duszę się i chcę zwiać, gdzie pieprz rośnie.
­ Moja droga, to nie niebo, tylko piekło, jeśli ktoś zbyt mocno się narzuca.”


Kiedy Ola rodzi Miłoszka, jej stosunki z teściami stają się jeszcze bardziej napięte. Dziewczyna czuje się jak w potrzasku, zamknięta pomiędzy mężem, a narzucającymi się teściami.

...Z jednej strony czuję się zupełnie skrępowana, a z drugiej strony to rodzice człowieka, którego kocham, i zwyczajnie nie chcę ich zrazić do siebie, a to nieuchronne, bo widzę, że nie wiedzą co to takt, i są odporni na aluzje. Tak jakbym postawiła nogę na ruchomych piaskach.”

Szczerze powiedziawszy, powieść Izabeli Milik trochę mną wstrząsnęła. Nie wyobrażam sobie, że byłabym w stanie wytrzymać tego, co przechodziła Ola. Początkowo jej teściowie wydawali się w miarę sympatyczni – prości, zwyczajni ludzie, uwielbiający się wzajemnie przekrzykiwać. Jednak kiedy zaczęli między sobą rywalizować o względy przyszłej synowej, sytuacja zrobiła się już trochę chora. W miarę rozwoju akcji stawała się coraz gorsza. W jej wyniku Ola odsunęła się od męża i zgodni wcześniej młodzi małżonkowie zaczęli się kłócić. 
 
Biorąc do ręki „Z teściową za pan wróg”, sądziłam, że będzie to raczej lekka i przyjemna lektura, może nawet komedyjka. Jednak moje przeczucia się nie sprawdziły. Powieść ta nie ma z komedią nic wspólnego. Jest to raczej historia tragiczna, ukazująca wręcz chore relacje teściowej z synową. Chore i dla większości z nas zupełnie niezrozumiałe. Boże, broń mnie od takiej teściowej, jaką była matka Rafała, pani Hela! A jaka była? O tym się przekonacie, sięgając po lekturę debiutanckiej powieści Izabeli Milik „Z teściową za pan wróg”.

Cóż więcej mogę napisać na temat tego debiutu?

Moim zdaniem jest to dobry debiut. Autorka posługuje się prostym językiem, w związku z tym jej historię czyta się szybko i płynnie. Bohaterowie są dobrze skonstruowani, a co najważniejsze są bardzo realistyczni. Czytelnik nie jest w stanie odciąć się od opisywanych wydarzeń – zostaje porwany przez fabułę i reaguje emocjonalnie. Sama tak reagowałam, że pewne fragmenty wywoływały uśmiech na mojej twarzy, a inne sprawiały, że płakałam. Było mi strasznie żal młodej żony i matki, a teściową najchętniej utopiłabym w łyżce wody.

Sama konstrukcja powieści, moim zdaniem, jest bardzo dobra. Autorka podzieliła ją na cztery części. Pierwsza, najdłuższa, wprowadza czytelnika w sytuację i daje mu czas na poznanie bohaterów oraz ich ocenę. Druga przedstawia etap, kiedy Ola jest na granicy wytrzymałości i cierpi, nie czując wsparcia męża przez co popada w depresję. Dwie ostatnie części natomiast wywołały we mnie mieszane uczucia – odniosłam wrażenie, jakby pani Milik stworzyła dwa odmienne zakończenia swojej historii. Przyznaję, że jest to niewątpliwie ciekawy zabieg z jej strony – to tak jakby dała mi możliwość wybrania tego, które mi się bardziej spodoba.

Jedyną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić, jest spora ilość błędów stylistycznych, które powinien wyłapać wprawny korektor. Nie ujmuje to jednak na wartości całości utworu. Poza tym jestem przekonana, że z biegiem czasu autorka udoskonali swój warsztat pisarski, który notabene już i tak jest bardzo dobry i w następnych powieściach będzie ich znacznie mniej. 
 
Podsumowując, „Z teściową za pan wróg” jest interesującym obrazem, przedstawiającym niełatwe i skomplikowane relacje pomiędzy teściową, a synową. Relacje, które jedną ze stron mogą doprowadzić do załamania i depresji. Jest doskonałą lekturą dla kobiet, które są zarówno po jednej jak po drugiej stronie barykady. Lekturą, która może je skłonić do spojrzenia na siebie krytycznym okiem, do zastanowienia się nad popełnianymi błędami. Polecam tę pozycję wszystkim kobietom!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.


Moja ocena: 5/6
Autor: Izabela Milik
Gatunek: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 306
Data wydania: 18-09-2015
Nr ISBN: 978-83-7942-903-5


środa, 17 lutego 2016

# 46. Czytelnicza wycieczka w świat mazurskiej magii, czyli „Zwilczona” Adrianny Trzepioty

Prawie dwumiesięczna, przymusowa przerwa w czytaniu była dla mnie prawdziwą torturą. Najpierw zabieg okulistyczny zmusił mnie do oszczędzania wzroku, a później życie zmusiło do jak najszybszej przeprowadzki i spakowania w kartony wszystkich moich maneli, z książkami włącznie. Potem urządzanie nowego mieszkania, bieganie i załatwianie tysiąca spraw urzędowych, szkół dla dzieci i tak dalej... Mimo że mogłam już czytać, nie miałam na to czasu! Dodatkową przeszkodą była sterta pudeł z książkami, których nie mogłam rozpakować, dotykać ich i delektować się słowem pisanym z jakże głupiego powodu... braku regału, na którym mogłabym je ustawić! Te dwa miesiące były dla mnie jak przymusowy odwyk – detox czytelniczy.

Nawet nie wiecie z jaką radością powitałam dzień, w którym starszy syn i siostra pomogli mi w końcu skręcić i ustawić ten regał. Wyobraźcie sobie z jakim namaszczeniem i czułością wyjmowałam z pudeł moje ukochane książki! Wśród wielu pachnących drukiem egzemplarzy znalazła się powieść Adrianny Trzepioty „Zwilczona”. Jej okładka mnie wręcz zahipnotyzowała – ciemnowłosa kobieta, wilk, zieleń lasu... i wytłuszczone zdanie na tylnej okładce „magiczna opowieść poruszająca czułe strony kobiecego serca”. Moja pierwsza myśl była taka, że muszę ją natychmiast przeczytać. Czy poruszyła moje serce? O tym dowiecie się już za chwilę.

Zwilczona” to debiut literacki Adrianny Trzepioty. (Ja to mam szczęście, prawda? Kolejny debiut w mojej krótkiej blogowej przygodzie!) Biorąc tę powieść do ręki, byłam ciekawa, czy styl nieznanej mi jeszcze autorki przypadnie mi do gustu, czy książka się spodoba. Cóż mam powiedzieć (napisać)? Nie żałuję ani chwili, którą spędziłam na jej lekturze.

Nie jest to może książka dla każdego... nie wszystkim się pewnie spodoba, ale co mnie obchodzą inni? Ja jestem nią zachwycona! Nie wiem... może dlatego że trafiła w moje ręce teraz, kiedy stanęłam przed poważnymi, życiowymi decyzjami i dodała mi sił, aby trwać przy nich i dalej walczyć o siebie, o dzieci, o nasze szczęście? A może dlatego że utwierdziła mnie w przekonaniu, iż mam prawo do bycia sobą, że mam prawo mieć własne zdanie i własną przestrzeń? Możliwe. W każdym razie poruszyła mnie do głębi i na długo pozostanie w mej pamięci. Czytając, miałam wrażenie, że wstępują we mnie nowe siły, by nie zboczyć z obranej drogi i trwać przy własnych postanowieniach!

Bez faceta można żyć, a bez przyjaźni niestety nie. Im dalej w las, tym więcej drzew, a przyjaźń? Jak dobra wróżka pojawia się, kiedy nad twoją głową wiszą czarne chmury. Trudniej jest przeżyć śmierć dziecka niż zdradę.”

Główna bohaterka „Zwilczonej”, trzydziestoczteroletnia Jaśmina, czeka na odwiedziny swoich przyjaciółek i przeżywa rozterki, związane z jej małżeństwem. Mimo że mieszka w pięknym miejscu, w środku mazurskiego lasu, mimo że czuje się spełniona zawodowo i jako matka, nie jest do końca szczęśliwa. Jest zła na męża, że był nieostrożny i miał wypadek na motocyklu – złamał nogę i został unieruchomiony na kilka miesięcy, a na Jaśminę spadły wszystkie obowiązki. Kiedy przyjeżdżają jej przyjaciółki, Zosia i Lena, okazuje się, że Zosia odchodzi od męża, który ją zdradzał. Jaśmina wyjeżdża z nią do Warszawy, aby jej pomóc w przeprowadzce. Poznaje tam kolegę Zosi, Władka, z którym spędza czas na miłych rozmowach. Nowy znajomy zauroczył Jaśminę i po powrocie do domu kobieta flirtuje z nim przez internet. Ma wrażenie, że tylko Władek jest w stanie ją zrozumieć. Zwierza mu się ze swoich trosk i problemów, uskarża się na męża, który po wypadku zgnuśniał, stał się leniwy i nie stronił od alkoholu. Przy Władku czuje się piękna i pożądana. Mąż jej nie rozumie, uznaje za oczywiste, iż Jaśmina ma dbać o niego i spełniać jego zachcianki. Nie pochwala jej prób zostania pisarką. Natomiast Władek obdarza ją pięknymi słowami, wychwalając jej mądrość, piękno i oczarowuje, pisząc o tęsknocie i miłości.

Jeżeli ktoś podetnie ci skrzydła, leć dalej, jak czarownica na miotle. Jeżeli ktoś ukradnie miotłę, na drzwiach szopy też się wzniesiesz. Tylko nie bój się i rób swoje!”

Jak zakończy się internetowy romans Jaśminy z Władkiem? Czy kobieta zawalczy o siebie i swoją niezależność? Jaką podejmie decyzję – zostać z mężem i odbudować małżeństwo, czy też zostawić wszystko za sobą i pójść w nieznane za głosem Władka? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po debiutancką powieść Adrianny Trzepioty „Zwilczona”.

Życie jest jak dziwka: albo ty ją przelecisz, albo ona ciebie. Do was należy decyzja.”

Zwilczona” to powieść dla kobiet i o kobietach. Powieść bardziej filozoficzna niż baśń fantastyczna. Powieść o mazurskiej magii, szeptuchach i czarownicach. Nie ma tu jednak baśniowych scenerii, czarów i wróżek. Jest za to piękno przyrody, zieleń lasu i wiele mądrości ludowych oraz legend. Jest również mnóstwo przepisów Jaśminy, które zamierzam wkrótce wykorzystać. „Zwilczona” jest raczej powieścią, w której autorka udowadnia, iż każda kobieta jest wyjątkowa i magiczna, iż każda kobieta ma w sobie dość siły, aby przetrwać w każdej sytuacji. „Zwilczona” jest powieścią, która zmusza czytelnika do spojrzenia wgłąb siebie, do przemyśleń. Wśród opisów mazurskiej przyrody znajdziemy tu wiele cennych rad życiowych.

To są twoje decyzje, życie polega waśnie na ich podejmowaniu.”

Powieść Adrianny Trzepioty bardzo mi się podobała. Jest napisana prostym językiem. Główna bohaterka jest dobrze skonstruowana – jest realistyczna, co sprawia, że czytelnik bardzo łatwo może się z nią utożsamiać i postawić w jej sytuacji. Przyjaciółki Jaśminy również są dobrze poprowadzone, ale było mi ich trochę za mało. Kolejną rzeczą, do której mogłabym się przyczepić to trochę sztuczne i mało wyraziste dialogi. Biorę jednak pod uwagę fakt, iż jest to pierwsza powieść autorki. Wierzę, że każda kolejna będzie coraz lepsza, gdyż oceniając „Zwilczoną” jako całość, muszę stwierdzić, iż Adrianna Trzepiota ma pisarski talent i drzemie w niej wielki potencjał. Pisząc o minusach, chciałabym jeszcze nadmienić, iż nie mogłam wyzbyć się wrażenia sztuczności w internetowych rozmowach Jaśminy i Władka. Odbierałam je tak, jakby autorka nie miała do końca przemyślanego tego wątku. Nie ujmuje to jednak wartości dla całej powieści.

Podsumowując, chciałabym polecić „Zwilczoną” wszystkim kobietom, żonom i matkom, które dały się wciągnąć w wir codziennego życia, całkowicie oddają się mężom i rodzinie, a zapominają o sobie. Kobietom, które nie biorą z życia nic dla siebie. Które zagubiły gdzieś swoją tożsamość i swoje potrzeby. Powieść Adrianny Trzepioty przypomni nam, że wszystkie jesteśmy wyjątkowe, że każda z nas potrzebuje trochę czasu dla siebie i na własne zainteresowania. Uświadomi nam, że w każdej z nas drzemie jej własna wilczyca. Wystarczy tylko zwolnić trochę, wsłuchać się w siebie i pozwolić jej dojść do głosu. 
 
Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.




Moja ocena: 5/6
Autor: Adrianna Trzepiota
Gatunek: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 279
Data wydania: 22-10-2015
Nr ISBN: 978-83-65170-03-3

poniedziałek, 15 lutego 2016

KONKURS – ROZDAWAJKA


Przychodzę do Was dzisiaj z niezwykłym konkursem. Niezwykłym, ponieważ chcę go połączyć z dobroczynnością. Na czym ta akcja ma polegać? Już wyjaśniam...

Otóż bawimy się tak jak zwykle przy okazji rozdawajki się bawi. Organizatorka, czyli właścicielka bloga LiterackiŚwiat JoKo (to znaczy ja), proponuje Wam dwie, zrecenzowane w ostatnim czasie powieści ze swojej biblioteczki. Niezwykłość tego konkursu polega na tym, że organizatorka (o mnie tu mowa) przekaże równowartość ceny okładkowej wygranej książki na konto Fundacji Ukryte Marzenia jako pomoc dla ich podopiecznych dzieciaków. Mało tego i tu uwaga! Oprócz równowartości ceny okładkowej na konto Fundacji trafi jeszcze dodatkowa suma, uzależniona od ilości uczestników naszej rozdawajkowej zabawy. Myślę, że nawet będąc samotną mamą, mogę wyskrobać trochę zaskórniaków i przekażę na konto Fundacji o 0,25 PLN (słownie: dwadzieścia pięć groszy) więcej niż cena okładkowa za każdą osobę biorącą udział w konkursie. Może trochę głupio to zabrzmiało, ale mam nadzieję, że zrozumiecie, iż najważniejsza w tej chwili jest pomoc chorym dzieciakom.

Ceny okładkowe konkursowych książek:
      1. „Afgańska perła” - 34,90 zł (moja recenzja - klik)
      2. „Przeżyć” - 29,99 zł (moja recenzja - klik)

        REGULAMIN ROZDAWAJKI:

        1. Organizatorem konkursu (ROZDAWAJKI) jest autorka bloga
        Literacki Świat JoKo.

        2. Nagrodą są książki pochodzące z mojej prywatnej biblioteczki (egzemplarze recenzenckie): "Przeżyć" – Yeonmi Park oraz "Afgańska perła" – Nadii Hashimi (książki są czytane przez mnie i są w dobrym stanie).

        3. Konkurs trwa od 15.02.2016 r. do 15.03.2016 r. do godz. 23.59.2016 r. do godz. 23:59.

        4. Zgłoszenia zamieszczamy w komentarzu pod postem konkursowym na blogu
        Literacki Świat JoKo.

        5. W konkursie mogą brać udział osoby mieszkające na terenie Polski, nie wysyłam nagród za granicę.

        6. Zwycięzca zostanie wyłoniony przez losowanie (za maszynę losującą posłuży kryształowa misa, a losować będzie mój młodszy synek).

        9. Nieprawidłowe zgłoszenia nie będą brane pod uwagę. 

        7. Wyniki zostaną ogłoszone w ciągu 5 dni od dnia zakończenia konkursu.

        8. Czas nadesłania adresu do wysyłki to 5 dni od dnia ogłoszenia Zwycięzcy. W przypadku braku odzewu nastąpi ponowne wyłonienie Zwycięzcy. 

        9. Dane niezbędne do wysyłki należy kierować na adres e-mail: jokoaska@gmail.com.
         
        10. Autorka bloga Literacki Świat JoKo zobowiązuje się przestrzegać ustawy o ochronie danych osobowych i nie udostępniać publicznie danych teleadresowych podanych przez Zwycięzcę.

        11. Po wysłaniu nagrody do Zwycięscy autorka bloga Literacki Świat JoKo dokona wpłaty różnowartości ceny okładkowej zwycięskiej książki powiększonej o 0,25 zł za każdego uczestnika biorącego udział w rozdawajkowej zabawie na konto Fundacji Ukryte Marzenia.

        12. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.).

        13. W konkursie musi wziąć udział minimum 25 osób, inaczej konkurs będzie nieważny! 

        14. Udział w konkursie oznacza akceptację niniejszego regulaminu.

Zasady, czyli co należy zrobić, aby wziąć udział w konkursie:

  1. Przede wszystkim wyrazić chęć wzięcia udziału.
  2. Zostać publicznym obserwatorem bloga Literacki Świat JoKo (dołączyć do witryny).
  3. Wybrać jedną z proponowanych książek.
  4. Udostępnić podlinkowany baner na swoim blogu lub facebooku, lub Google+.

Wygląd zgłoszenia:

                                             Zgłaszam się.
                Obserwuję jako:
   Wybieram książkę:

    Udostępniam baner (link):


Jako że nie wymagam podawania adresu email, Zwycięzca jest zobowiązany do zgłoszenia się w wyznaczonym terminie (5 dni od ogłoszenia wyników) na podany w regulaminie adres mailowy i przesłanie adresu do wysyłki nagrody.

W dniu wysyłki nagrody właścicielka bloga LiterackiŚwiat JoKo dokona również wpłaty określonej w regulaminie kwoty na konto FundacjiUkryte Marzenia. Skan polecenia zapłaty zostanie udostępniony w nowym poście na blogu LiterackiŚwiat JoKo.

Proste, prawda? Więc bawmy się razem, a przy okazji pomagajmy chorym dzieciom.

Uczestnikom życzę powodzenia!

sobota, 13 lutego 2016

#45. Jak wygląda życie kobiet w Afganistanie, czyli „Afgańska perła” Nadii Hashimi

Chciałabym Was dzisiaj zachęcić do przeczytania książki, która na długo pozostanie w mojej pamięci. Książki, która wywołała we mnie burzę emocji w trakcie czytania. Mam na myśli powieść Nadii Hashimi „Afgańska perła”.
Wszyscy wiemy, że istnieją kraje, w których kobiety nadal są źle traktowane. Tak się dzieje między innymi w Afganistanie. „Afgańska perła” przenosi czytelnika do świata, gdzie kobiety traktuje się jak ludzi gorszej kategorii. Patrząc na okładkę, widzę, że książkę Nadii Hashimi rekomenduje autor „Tysiąca wspaniałych słońc” oraz „Chłopca z latawcem”, sam Khaled Hosseini.

Niesamowicie zajmująca historia wielopokoleniowa; portret Afganistanu w jego całej zadziwiającej, enigmatycznej wręcz glorii; zwierciadło, ukazujące wieczną walkę, jaką staczają w życiu wszystkie afgańskie kobiety.”

Afgańska perła” zabrała mnie do świata, którego nie znałam... do świata, który jest mi ciężko zrozumieć. Do świata, w którym nie ma litości dla kobiet; świata, gdzie rządzą mężczyźni, a teściowe są okrutne wobec swoich synowych. Prawdę powiedziawszy, nie pojmuję tego, jak można tak okropnie traktować przedstawicielkę tej samej płci!
Nie mogłam się oderwać od tej powieści i w czasie jej czytania zapomniałam o przysłowiowym bożym świecie. Przez chwilę żyłam jakby w zawieszeniu i nie czułam nawet głodu. Chciałam jak najszybciej dotrzeć do końca lektury, aby poznać zakończenie historii dwóch niezwykłych bohaterek, które znalazły w sobie siłę i odwagę, aby walczyć o siebie. Byłam tak zaintrygowana tekstem, że nawet zapomniałam robić notatek i zaznaczać najbardziej interesujące fragmenty.
Afgańska perła” to dwie opowieści w jednej – jedna o żyjącej we współczesnych czasach Rahimie, a druga o jej prababce Shekibie. Co łączy te dwie postaci? Obie chciały innego życia i były na tyle zdeterminowane, aby dążyć do celu, jakim jest niezależność, dzięki czemu zmieniły swoje przeznaczenie.
Rahima wychowuje się w domu, w którym nie ma męskiego potomka. W związku z tym ona i jej siostry sporadycznie chodzą do szkoły. Gdyby miały braci, sytuacja dziewczynek byłaby inna, gdyż mogłyby swobodnie poruszać się ulicami miasta. Afgańskie prawo zabrania kobietom wychodzić z domu bez opieki mężczyzny. Ojciec dziewcząt jest uzależniony od narkotyków, a matka nie ma w sobie dość siły, aby sprzeciwić się woli męża, kiedy zakazuje córkom uczęszczać na lekcje. Jedyną nadzieją dla rodziny jest stary zwyczaj przebierania dziewczynek za chłopca i Rahima staje się tak zwanym bacza posz. Od tej chwili jej życie ulega zmianie. Dziewczyna czuje się wolna, swobodnie wychodzi w domu, pomaga matce w zakupach i dorabia, przynosząc do domu drobne sumy. Krótko mówiąc jest traktowana jak chłopiec. Dzięki tej tradycji jej siostry znów mogą iść do szkoły, gdyż bacza posz roztacza nad nimi opiekę. Sielanka Rahimy nie trwa jednak zbyt długo, gdyż dorasta i dojrzewa, a jej ciało nabiera powoli kobiecych kształtów. Poza tym ojciec coraz bardziej popada w nałóg. Wykorzystuje szansę na darmową dostawę opium i postanawia wydać za mąż trzy starsze córki. Rahima zostaje zmuszona do poślubienia okolicznego watażki i zostaje jego czwartą żoną. Przeprowadza się do jego domu, gdzie jest źle traktowana przez własną teściową oraz pozostałe żony Abdula Chaliqua.

Na myśl o tym przeszedł mnie dreszcz. Zdałam sobie również sprawę z tego, czego była świadoma moja mama. Mężczyźni mogli robić z kobietami, co tylko chcieli. Było już za późno, żeby zatrzymać machinę. Zaczęło się.”

W losy Rahimy autorka wplata opowieść o prababce młodej kobiety, mieszkającej na wsi Shekibie, która we wczesnym dzieciństwie uległa wypadkowi i pół jej twarzy zostało poparzone. Dziewczynka jest wytykana i wyśmiewana za swój wygląd. Pewnego dnia Shekiba zostaje sama na świecie, gdyż epidemia cholery odebrała jej braci i rodziców. Nawet wtedy nikt się nią interesuje i dziewczyna próbuje radzić sobie sama. Pracuje w polu jak mężczyzna, aby mieć plony, które pozwolą jej się utrzymać przy życiu. Pewnego dnia rodzina ojca dowiaduje się o tym nieszczęściu. Dopiero wtedy wszyscy się zbierają i postanawiają przejąć ziemię Shekiby, a dziewczynę przekazują Azizullahowi, u którego są zadłużeni. Później dziewczyna trafia do królewskiego pałacu, gdzie zostaje strażniczką w haremie króla. Młoda kobieta zdaje sobie sprawę z tego, że przez okaleczoną twarz nie ma szans na zamążpójście, ale bardzo pragnie zostać matką i wykorzystuje swój spryt, aby dopiąć celu. Dzięki uporowi zmieniła swoje nasib – przeznaczenie.
Powieść Nadii Hashimi poruszyła moje serce. Muszę się Wam przyznać, że w trakcie czytania niejednokrotnie płakałam. Autorka nie szczędzi nam historii afgańskich kobiet. Dziewczynek wydawanych za mąż za o wiele starszych mężczyzn. Żon rywalizujących o względy męża. Teściowych, nienawidzących swoich synowych i znęcających się nad nimi. Królewskich nałożnic, które zostają ukamienowane. Młodych matek, rozpaczających po stracie swoich dzieci. Kobiet wolących rzucić się w ogień, niż dalej znosić złe traktowanie i upokorzenia.
Nadia Hashimi ukazuje nam życie na głębokiej prowincji jak i w samej stolicy, Kabulu. Przedstawia nam też kobiety silne – bojowniczki, pragnące coś zmienić i walczące o prawa kobiet. Kobiety, które sprzeciwiają się woli mężczyzn, nie zachowują milczenia, śmią wyrazić własne zdanie, głośno mówią o korupcji polityków i giną w trakcie zamachów, kiedy podkłada się im do aut bomby.
Powieść Nadii Hashimi porusza trudną tematykę. Ukazuje nam całą nagą prawdę o tym, jak traktuje się kobiety w Afganistanie. Jest pełna goryczy, żalu i bólu bohaterek. Jednak mimo wszystko daje również nadzieję – nadzieję, iż znajdzie się więcej takich osób jak Shekiba i Rahima. Więcej kobiet, które zdecydują się zmienić swoje nasib i znajdą w sobie siłę, aby zawalczyć o własną niezależność.
Na uwagę, moim zdaniem, zasługuje niezwykła plastyczność opisów oraz prosty język, którego używa autorka i wspaniale poprowadzone postaci. Główne bohaterki mają duszę, są na tyle rzeczywiste, że czytelnik nie ma trudności z postawieniem się w ich sytuacji.
Afgańska perła” to kawał dobrej literatury nie tylko dla kobiet. Naprawdę, naprawdę polecam!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi 


Moja ocena: 6/6
Autor: Nadia Hashimi
Gatunek: Literatura współczesna
Wydawnictwo: Kobiece
Ilość stron: 473
Data wydania: 22-10-2015
Nr ISBN: 978-83-65170-05-7

wtorek, 9 lutego 2016

# 44. „Miles” Milena Wiktoria Jaworska

Mam przed sobą niewielką, gdyż objętościowo niezbyt grubą, powieść młodziutkiej polskiej pisarki. Milena Wiktoria Jaworska ma dopiero szesnaście lat, uczy się w liceum i prowadzi bloga o nazwie Łaciaty blog książkowy, na którym recenzuje książki i dzieli się pasją pisania. Udowodniła, że nawet w tak młodym wieku można coś osiągnąć – zrealizować swoje marzenia i znaleźć wydawcę. Co prawda mam mieszane uczucia co do wydawnictwa Novae Res, gdyż autorzy z reguły pokrywają koszty wydawnicze, ale... No właśnie... zawsze jest jakieś „ale”, prawda? No tak... bo skąd szesnastolatka miałaby wziąć na to pieniądze?
Informacja o tak młodym wieku autorki sprawiła, że poczułam ciekawość i chęć przeczytania jej dzieła, aby przekonać się czy mimo zaledwie szesnastu lat, można napisać interesującą historię, która wciągnie czytelnika. Można!
Przejdźmy jednak do konkretów i przeanalizujmy plusy i minusy tego, czym uraczyła nas Milena Wiktoria Jaworska.
Miles” zdecydowanie jest pozycją dla nastolatków. Nie ma tu wulgaryzmów i jakże powszechnego w obecnej literaturze erotyzmu przez duże „E”. Gdybym miała córkę, z pewnością zachęciłabym ją do sięgnięcia po tę lekturę. Niestety, zostałam obdarzona synami, którzy nie kochają książek tak jak ja, a szkoda...
Miles” jest pierwszą częścią trylogii zatytułowanej „Plejady”. O czym opowiada tom pierwszy? Jak zapowiada się cała seria?
Millie Johnson jest uczennicą nowojorskiego liceum i córką znanego polityka, który startuje w wyborach prezydenckich. Millie różni się od rówieśników – ubiera się inaczej, jest raczej typem samotniczki i uwielbia astronomię. Pewnego dnia życie Millie nabiera tempa. Dziewczyna zaczyna się zmieniać. Z dnia na dzień rośnie o kilka centymetrów, zmienia się kolor jej oczu i włosów – stają się złocisto brązowe, wzrasta temperatura jej ciała. Dziewczyna nie rozumie, co się z nią dzieje. Poznaje jednak Ariesa, chłopaka takiego jak ona, który pomaga jej przejść przez przemianę.
Oczywiście, w tego typu powieściach musi być miłość. Znajdziemy ją również na kartach „Miles”. Stąd tytuł – połączenie imion dwojga głównych bohaterów. Millie i Aries, czyli Miles.
Co jest największym plusem powieści Mileny Wiktorii Jaworskiej? Otóż fakt, że w swojej wyobraźni stworzyła całkiem nowych bohaterów i nie poszła za modnym obecnie trendem pisania o wampirach i wilkołakach. Współczesna literatura daje nam ich tyle, że stało się to bardzo oklepane, a w „Miles” młoda autorka przedstawia nam coś nowego. Interesujące, prawda?
Jeśli więc chcecie dowiedzieć się, kim są bohaterowie „Miles”, koniecznie sięgnijcie po debiutancką powieść Mileny Wiktorii Jaworskiej!
Jak już wspomniałam, debiut Mileny Wiktorii Jaworskiej ma swoje plusy. Największym jest ciekawy pomysł na fabułę i niespotykanych dotąd w literaturze bohaterów. Poza tym autorka posłużyła się prostym i nieskomplikowanym słownictwem. 
 
Miles” ma jednak również kilka minusów. Sądzę jednak, że możemy je wybaczyć autorce ze względu na bardzo młody wiek. Brakowało mi tu bardziej rozbudowanej akcji i rozwinięcia części opisowej, która zwiększyłaby objętość całości. Mimo to widzę, że w tej młodziutkiej licealistce tkwi prawdziwy potencjał i wystarczy, że popracuje trochę nad własnym warsztatem pisarskim, a może osiągnąć w przyszłości prawdziwy sukces. I tego życzę Milenie Wiktorii Jaworskiej.
Dodatkowo przyczepiłabym się do korekty tekstu, ale to zadanie spoczywa na wydawcy.
Komu poleciłabym tę pozycję? Przede wszystkim nastolatkom, uwielbiającym czytać książki o tematyce paranormalnej – tutaj znajdą jej pod dostatkiem. Są tu bohaterowie o nadprzyrodzonych cechach i jest młodzieńcza miłość oraz wymagające wyjaśnienia tajemnice. Co najważniejsze, bohaterowie muszą dokonywać trudnych wyborów, od których zależy ich dalszy los. Komu jeszcze? Wszystkim tym, którzy lubią lekką i przyjemną lekturę na jeden wieczór.
Polecam!

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.

Moja ocena: 4,5/6
Autor: Milena Wiktoria Jaworska
Gatunek: Paranormal
Wydawnictwo: Novae Res
Ilość stron: 222
Data wydania: 24-10-2015
Nr ISBN: 978-83-7942-934-9

niedziela, 7 lutego 2016

# 43. Droga do wolności od reżimu, czyli „Przeżyć” Yeonmi Park

Siedzę od kilku minut i zastanawiam się, jakimi słowami opisać wrażenia z lektury książki Yeonmi Park. Początkowo najodpowiedniejszy do przytoczenia wydawał mi się fragment o „dwójmyśleniu” Koreańczyków. Jednak teraz stwierdziłam, że lepszy jest cytat, ukazujący głód:

W wolnym świecie dzieci marzą o tym, kim chcą zostać, gdy dorosną; zastanawiają się, jak wykorzystają swoje zdolności. Kiedy miałam cztery lub pięć lat, marzyłam tylko o jednym: kupić tyle chleba, ile chcę, i zjeść do ostatniego okruszka. Głodny człowiek myśli wyłącznie o jedzeniu. Nie rozumiałam, dlaczego matka wraca do domu z pieniędzmi i oszczędza je na później. Zamiast chleba jadłyśmy odrobinę owsianki i ziemniaków. Siostra i ja zgadzałyśmy się, że gdy dorośniemy, wydamy wszystkie pieniądze na chleb, aż najemy się do syta. (…) Byłam przekonana, że mogłabym zjeść górę chleba i jeszcze nie zaspokoiłabym głodu.”

Kolejny fragment:

Kiedy wiatr wiał od strony rzeki, w naszym mieszkaniu było zawsze zimno; ojciec codziennie chodził na wzgórza po chrust, by palić nim w piecu. Jadł śnieg, by wypełnić czymś żołądek. Matka zajmowała się drobnym handlem, by móc kupić trochę mąki lub przemarzniętych ziemniaków. Ale przez cały czas byliśmy głodni. Już nie marzyłam o chlebie. Chciałam po prostu mieć co włożyć do ust. Rezygnacja z posiłku mogła oznaczać śmierć, której bardzo się bałam i która stała się moją największą obsesją. W takich sytuacjach (…) jedzenie to wyraz zwierzęcego instynktu, by przeżyć (...)”

Yeonmi Park w taki oto sposób opisuje życie w Korei Północnej, w kraju, gdzie panuje reżim zapoczątkowany przez Kim Ir Sena. W kraju, w którym dzieci są uczone, że nie wolno powtarzać tego, co się usłyszało. W kraju, w którym nie wolno mieć własnego zdania i nie wolno niczego kwestionować. A w końcu w kraju, w którym trzeba mówić i myśleć to, co nakazują władze, w którym się żyje w ciągłym strachu przed karą i zesłaniem do obozu.

Czy po przeczytaniu tylko tych dwóch, przytoczonych przeze mnie, fragmentów znajdzie się chociażby jedna osoba, która będzie zaskoczona chęcią ucieczki z tego piekła na ziemi? Szczerze mówiąc, ja jestem zaskoczona faktem, że w ogóle ktokolwiek jeszcze tam żyje, mieszka i podporządkowuje się władzy Kimów!

W takim oto kraju urodziła się i dorastała Yeonmi Park. Przez pierwsze trzynaście lat swojego życia (jakże istotnych lat dla rozwoju osobowości człowieka), była pozbawiona wolnej woli wyboru. W końcu nadszedł dzień, kiedy dalsza egzystencja w Korei Północnej, kojarzyła się jej ze śmiercią głodową lub śmiercią w obozie pracy i postanowiła wraz matką uciec do Chin. Jednak jej życie w Chinach również nie było usłane różami, ale bardzo pragnęła przeżyć i robiła wszystko, aby ten cel osiągnąć i zyskać wolność w pełnym tego słowa znaczeniu.

Przeżyć” nie jest powieścią i zawiedzie się każdy kto liczy na ciekawą, wyciskającą łzy wymyśloną historię. „Przeżyć” to prawdziwe wspomnienia młodej dziewczyny, która wraz z matką podjęła heroiczną próbę wyrwania się z uciemiężenia i ocalenia swojej rodziny.

Historia Yeonmi Park podzielona jest na trzy części.

W pierwszej autorka opisuje realia życia w Korei Północnej – całą nagą prawdę. Wyjaśnia czytelnikowi, w jaki sposób reżim podzielił społeczeństwo na kasty i od czego zależało, do którego songbunu należy dana rodzina. Ukazuje matki, wysyłające swoje dzieci do szkoły, które zamiast życzeń powodzenia czy unikania nieznajomych, każą uważać, co mówią. Przedstawia nam dzieci, które za normalne uważają, iż czasem mają co jeść, a kiedy indziej posilają się tylko raz dziennie i idą spać głodne; dzieci, które bawią się na łące i łapią ważki, aby je zjeść. Zagłębiając się w lekturze, widzimy to państwo oczami młodej Koreanki, która dopiero po latach rozumie, jak fałszywi i zakłamani są przywódcy jej ojczyzny, która dopiero po przeczytaniu Roku 1984 Georga Orwella poznaje pojęcie dwójmyślenia i wyjaśnia je czytelnikowi na konkretnym przykładzie. Bo czyż nie jest dwójmyśleniem uczenie i kazanie powtarzać dzieciom hasła: „dzieci to skarb narodu” i nie dbać o małych, przymierających głodem wychowanków sierocińców?

Kiedy człowiek jest głodny i zdesperowany, podejmie każde ryzyko, by przeżyć.”

Druga część historii Yeonmi Park opisuje ucieczkę do Chin i trudną, długą drogę ku wolności, w czasie której była ofiarą handlarzy żywym towarem. Młoda, obecnie dwudziestodwuletnia, dziewczyna z całą szczerością wyznaje, co ją spotkało i na co musiała się godzić, aby przetrwać. Z kart jej wspomnień bije strach przed deportacją do Korei Północnej, co wiązało się z wysłaniem do obozu na pewną śmierć, ale również odwaga i stanowczość w dążeniu do ocalenia całej rodziny.

Ostatnią część Yeonmi poświęca etapowi, kiedy dotarła do Korei Południowej i przedstawia czytelnikowi desperację, z jaką dążyła do przystosowania do nowego życia – do życia na wolności oraz ciężką pracę, którą włożyła w to, aby nadrobić braki w edukacji i osiągnąć coś w życiu.

Czy osiągnęła swój cel? Dowiecie się tego, kiedy przeczytacie książkę Yeonmi Park „Przeżyć. Droga dziewczyny z Korei Północnej do wolności.”

Jeśli mam być szczera, muszę wyznać, że ciężko było mi się oderwać od tej historii. Oddając się jej lekturze, przeżyłam chwile strachu oraz wzruszeń. Yeonmi Park swoją historię opisuje prostym językiem, wyjaśniając trudne pojęcia. Stara się trzymać formy reportażu, jednak nie brak tu emocji.

Polecam tę książkę wszystkim, którzy pragną poznać Koreę Północną oczami młodej kobiety, która żyła i dorastała w tym kraju. Oczami nastolatki, która tak bardzo pragnęła przeżyć, iż zdecydowała się ruszyć w nieznane i uciec z państwa, w którym głodowała i bała się nawet marzyć o tym, aby mieć własne zdanie. Oczami młodej dwudziestodwuletniej dziewczyny, relacjonującej ciężką drogę ku wolności. Oczami młodej Koreanki, która mimo trudów i niebezpieczeństw przetrwała, nauczyła się poczucia własnej godności i osiągnęła o wiele więcej, niż by osiągnęła, pozostając w ojczyźnie.

Za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.



Moja ocena: 4,5/6
Autor: Yeonmi Park, Maryanne Vollers
Gatunek: Literatura faktu
Wydawnictwo: Czarna Owca
Ilość stron: 304
Data wydania: 21-10-2015
Nr ISBN: 978-83-8015-246-5