Prawie dwumiesięczna, przymusowa przerwa w czytaniu
była dla mnie prawdziwą torturą. Najpierw zabieg okulistyczny
zmusił mnie do oszczędzania wzroku, a później życie zmusiło do
jak najszybszej przeprowadzki i spakowania w kartony wszystkich moich
maneli, z książkami włącznie. Potem urządzanie nowego
mieszkania, bieganie i załatwianie tysiąca spraw urzędowych, szkół
dla dzieci i tak dalej... Mimo że mogłam już czytać, nie miałam
na to czasu! Dodatkową przeszkodą była sterta pudeł z książkami,
których nie mogłam rozpakować, dotykać ich i delektować się
słowem pisanym z jakże głupiego powodu... braku regału, na którym
mogłabym je ustawić! Te dwa miesiące były dla mnie jak przymusowy
odwyk – detox czytelniczy.
Nawet nie wiecie z jaką radością powitałam dzień, w
którym starszy syn i siostra pomogli mi w końcu skręcić i ustawić
ten regał. Wyobraźcie sobie z jakim namaszczeniem i czułością
wyjmowałam z pudeł moje ukochane książki! Wśród wielu
pachnących drukiem egzemplarzy znalazła się powieść Adrianny
Trzepioty „Zwilczona”. Jej okładka mnie wręcz zahipnotyzowała
– ciemnowłosa kobieta, wilk, zieleń lasu... i wytłuszczone
zdanie na tylnej okładce „magiczna opowieść poruszająca
czułe strony kobiecego serca”. Moja pierwsza myśl była
taka, że muszę ją natychmiast przeczytać. Czy poruszyła moje
serce? O tym dowiecie się już za chwilę.
„Zwilczona” to debiut literacki Adrianny Trzepioty.
(Ja to mam szczęście, prawda? Kolejny debiut w mojej krótkiej
blogowej przygodzie!) Biorąc tę powieść do ręki, byłam ciekawa,
czy styl nieznanej mi jeszcze autorki przypadnie mi do gustu, czy
książka się spodoba. Cóż mam powiedzieć (napisać)? Nie żałuję
ani chwili, którą spędziłam na jej lekturze.
Nie jest to może książka dla każdego... nie
wszystkim się pewnie spodoba, ale co mnie obchodzą inni? Ja jestem
nią zachwycona! Nie wiem... może dlatego że trafiła w moje ręce
teraz, kiedy stanęłam przed poważnymi, życiowymi decyzjami i
dodała mi sił, aby trwać przy nich i dalej walczyć o siebie, o
dzieci, o nasze szczęście? A może dlatego że utwierdziła mnie w
przekonaniu, iż mam prawo do bycia sobą, że mam prawo mieć własne
zdanie i własną przestrzeń? Możliwe. W każdym razie poruszyła
mnie do głębi i na długo pozostanie w mej pamięci. Czytając,
miałam wrażenie, że wstępują we mnie nowe siły, by nie zboczyć
z obranej drogi i trwać przy własnych postanowieniach!
„Bez faceta można żyć, a
bez przyjaźni niestety nie. Im dalej w las, tym więcej drzew, a
przyjaźń? Jak dobra wróżka pojawia się, kiedy nad twoją głową
wiszą czarne chmury. Trudniej jest przeżyć śmierć dziecka niż
zdradę.”
Główna bohaterka „Zwilczonej”,
trzydziestoczteroletnia Jaśmina, czeka na odwiedziny swoich
przyjaciółek i przeżywa rozterki, związane z jej małżeństwem.
Mimo że mieszka w pięknym miejscu, w środku mazurskiego lasu, mimo
że czuje się spełniona zawodowo i jako matka, nie jest do końca
szczęśliwa. Jest zła na męża, że był nieostrożny i miał
wypadek na motocyklu – złamał nogę i został unieruchomiony na
kilka miesięcy, a na Jaśminę spadły wszystkie obowiązki. Kiedy
przyjeżdżają jej przyjaciółki, Zosia i Lena, okazuje się, że
Zosia odchodzi od męża, który ją zdradzał. Jaśmina wyjeżdża z
nią do Warszawy, aby jej pomóc w przeprowadzce. Poznaje tam kolegę
Zosi, Władka, z którym spędza czas na miłych rozmowach. Nowy
znajomy zauroczył Jaśminę i po powrocie do domu kobieta flirtuje z
nim przez internet. Ma wrażenie, że tylko Władek jest w stanie ją
zrozumieć. Zwierza mu się ze swoich trosk i problemów, uskarża
się na męża, który po wypadku zgnuśniał, stał się leniwy i
nie stronił od alkoholu. Przy Władku czuje się piękna i pożądana.
Mąż jej nie rozumie, uznaje za oczywiste, iż Jaśmina ma dbać o
niego i spełniać jego zachcianki. Nie pochwala jej prób zostania
pisarką. Natomiast Władek obdarza ją pięknymi słowami,
wychwalając jej mądrość, piękno i oczarowuje, pisząc o
tęsknocie i miłości.
„Jeżeli ktoś podetnie ci
skrzydła, leć dalej, jak czarownica na miotle. Jeżeli ktoś
ukradnie miotłę, na drzwiach szopy też się wzniesiesz. Tylko nie
bój się i rób swoje!”
Jak zakończy się internetowy romans Jaśminy z
Władkiem? Czy kobieta zawalczy o siebie i swoją niezależność?
Jaką podejmie decyzję – zostać z mężem i odbudować
małżeństwo, czy też zostawić wszystko za sobą i pójść w
nieznane za głosem Władka? Jeśli chcecie się tego dowiedzieć,
koniecznie sięgnijcie po debiutancką powieść Adrianny Trzepioty
„Zwilczona”.
„Życie jest jak dziwka: albo
ty ją przelecisz, albo ona ciebie. Do was należy decyzja.”
„Zwilczona” to powieść dla kobiet i o kobietach.
Powieść bardziej filozoficzna niż baśń fantastyczna. Powieść o
mazurskiej magii, szeptuchach i czarownicach. Nie ma tu jednak
baśniowych scenerii, czarów i wróżek. Jest za to piękno
przyrody, zieleń lasu i wiele mądrości ludowych oraz legend. Jest
również mnóstwo przepisów Jaśminy, które zamierzam wkrótce
wykorzystać. „Zwilczona” jest raczej powieścią, w której
autorka udowadnia, iż każda kobieta jest wyjątkowa i magiczna, iż
każda kobieta ma w sobie dość siły, aby przetrwać w każdej
sytuacji. „Zwilczona” jest powieścią, która zmusza czytelnika
do spojrzenia wgłąb siebie, do przemyśleń. Wśród opisów
mazurskiej przyrody znajdziemy tu wiele cennych rad życiowych.
„To są twoje decyzje, życie
polega waśnie na ich podejmowaniu.”
Powieść Adrianny Trzepioty
bardzo mi się podobała. Jest napisana prostym językiem. Główna
bohaterka jest dobrze skonstruowana – jest realistyczna, co
sprawia, że czytelnik bardzo łatwo może się z nią utożsamiać i
postawić w jej sytuacji. Przyjaciółki Jaśminy również są
dobrze poprowadzone, ale było mi ich trochę za mało. Kolejną
rzeczą, do której mogłabym się przyczepić to trochę sztuczne i
mało wyraziste dialogi. Biorę jednak pod uwagę fakt, iż jest to
pierwsza powieść autorki. Wierzę, że każda kolejna będzie coraz
lepsza, gdyż oceniając „Zwilczoną” jako całość, muszę
stwierdzić, iż Adrianna Trzepiota ma pisarski talent i drzemie w
niej wielki potencjał. Pisząc o minusach, chciałabym jeszcze
nadmienić, iż nie mogłam wyzbyć się wrażenia sztuczności w
internetowych rozmowach Jaśminy i Władka. Odbierałam je tak,
jakby autorka nie miała do końca przemyślanego tego wątku. Nie
ujmuje to jednak wartości dla całej powieści.
Podsumowując, chciałabym polecić
„Zwilczoną” wszystkim kobietom, żonom i matkom, które dały
się wciągnąć w wir codziennego życia, całkowicie oddają się
mężom i rodzinie, a zapominają o sobie. Kobietom, które nie biorą
z życia nic dla siebie. Które zagubiły gdzieś swoją tożsamość
i swoje potrzeby. Powieść Adrianny Trzepioty przypomni nam, że
wszystkie jesteśmy wyjątkowe, że każda z nas potrzebuje trochę
czasu dla siebie i na własne zainteresowania. Uświadomi nam, że w
każdej z nas drzemie jej własna wilczyca. Wystarczy tylko zwolnić
trochę, wsłuchać się w siebie i pozwolić jej dojść do głosu.
Za udostępnienie egzemplarza
recenzenckiego dziękuję portalowi sztukater.pl.
Moja
ocena: 5/6
Autor:
Adrianna Trzepiota
Gatunek:
Literatura
współczesna
Wydawnictwo:
Kobiece
Ilość
stron: 279
Data
wydania: 22-10-2015
Nr
ISBN: 978-83-65170-03-3
Raczej nie skuszę na tą pozycję. Nie jest książka, której gatunkiem interesuję się, więc sobie odpuszczę. Na razie, bo nie wiadomo, czy coś mi się na przestrzeni lat nie zmieni, ale raczej wątpię. Jednakże z chęcią zacznę śledzić Twojego bloga ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Patrycja.
:) nigdy nie słyszałam o tej książce, a swoja recenzja bardzo mnie zaintrygowałaś. Ciekawa jestem czy mi by się spodobała. Bardzo podoba mi się okładka, a to wielki plus.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko
http://wiktoriaczytarazemzwami.blogspot.com/