sobota, 31 października 2015

Halloween - Noc czytania





Dziś jest Halloween! Dzieciaki i młodzież biegają, krzycząc „cukierek albo psikus”, a dziewczyny z kilku blogów zorganizowały Noc Halloweenowego Czytania. Link do strony wydarzenia na Facebooku (klik). Oczywiście przyłączyłam się do tej imprezy i postanowiłam, że przeczytam powieść grozy Olgi Haber „Wyklęci”. Start o 21.00, a koniec 1 listopada o 4.00 rano. 

Miłej lektury czytającym! :)

piątek, 30 października 2015

# 33 „Prom do Kopenhagi” – Krystyna Mirek



Muszę Wam powiedzieć, że ostatnio miałam niezwykłe szczęście do czytania debiutów literackich, a dzisiaj zorientowałam się, że wybierając kolejną książkę do zrealizowania swojego wyzwania „Czytamy powieści Krystyny Mirek”, trafiłam akurat na tę, od której pani Krysia zaczęła swoją pisarską przygodę. „Prom do Kopenhagi”, bo właśnie o tej powieści w tej chwili piszę, okazał się jak najbardziej trafnym wyborem, gdyż jest to wręcz doskonały debiut! Już tutaj widać, że autorka posiada prawdziwy talent pisarski. Pierwsza książka spod jej pióra, a już napisana z wielkim rozmachem i piękną, poprawną polszczyzną!
Główni bohaterzy powieści to Weronika i Konrad. Wychowywali się w jednej wsi, po sąsiedzku. W dzieciństwie byli najlepszymi przyjaciółmi. Weronika bardzo często przebywała w domu Konrada, gdyż nie mając własnej matki, która wcześnie ją osierociła, a ojciec się nią nie interesował, lgnęła do sąsiadów. Z dziecięcej przyjaźni w końcu rozwinęło się inne, głębsze uczucie – miłość. Wszystko było cudownie, dopóki ojciec Weroniki nie zaingerował w ten związek, perswadując młodzieńcowi, że nie jest wart jego córki. No bo jaka przyszłość czekała ją u boku biedaka, syna alkoholika, który jest odpowiedzialny za zapewnienie bytu matce i rodzeństwu? Do czego to podobne, żeby najpiękniejsza dziewczyna we wsi, dziewczyna o wielkiej urodzie, przekreśliła świetlaną przyszłość, która stała przed nią otworem i związała się z kimś takim jak Konrad? Chłopak zrezygnował z oświadczyn i postanowił wyjechać do pracy w Niemczech, aby zarobić tyle pieniędzy, żeby móc zbudować nowy dom dla swojej rodziny. Wyjechał nawet się nie żegnając z ukochaną i głęboko wierząc, iż ojciec panny ma rację i tak będzie najlepiej. Usunął się, wierząc w to, że daje Weronice szansę na lepszą przyszłość.
Co na to Weronika? Już trzeci raz nie dostała się na wymarzone studia, a po wyjeździe Konrada spędzała czas samotnie, czekając na ukochanego i biła się z myślami. Nie szukała pracy, nie chciała nic zmienić w swoim życiu. Ciągle sama, zamknęła się w sobie i zajmowała się domem, w którym panował idealny porządek, przygotowywała ojcu posiłki, który je zjadał i odchodził do swoich spraw bez podziękowania. Nie rozmawiał z córką i unikał jej towarzystwa – Weronika miała wrażenie, że własny ojciec jej nie kocha. Dlaczego tak się działo? Przez plotki i ludzkie gadanie mężczyzna wierzył, iż dziewczyna nie jest jego córką. W końcu nadchodzi dzień, w którym Weronika podejmuje decyzję o wyjeździe do pracy do Danii.
Jeśli chcecie się dowiedzieć, jak się potoczyły losy Weroniki i Konrada oraz czy miłość zwycięży wszelkie nieporozumienia, koniecznie sięgnijcie po powieść Krystyny Mirek „Prom do Kopenhagi”.
Autorka w niezwykle precyzyjny sposób buduje portrety psychologiczne głównych bohaterów. W doskonały sposób wprowadza bohaterów drugoplanowych. Przeprowadza czytelnika przez relacje dzieci – rodzice i to nie tylko w przypadku Weroniki i jej ojca, czy też Konrada i jego matki. Z ogromnym poczuciem humoru opisuje relacje pomiędzy lokalnym biznesmenem, Czesławem Wilkiem, a jego synem Marcinem. Naprawdę ubawiłam się, czytając o konspiracji i tajnym nauczaniu w tej rodzinie. Nie sądziłam w tych czasach taka konspiracja może jeszcze w ogóle istnieć.
„Prom do Kopenhagi” to niezwykle klimatyczna opowieść o miłości, poczuciu straty oraz walce o odbudowanie związku dwojga nieszczęśliwych bez siebie ludzi. Mimo iż jest to pierwsza powieść Krystyny Mirek, można już w niej zauważyć swoisty styl autorki oraz bijące z powieści ciepło.  „Prom do Kopenhagi” czyta się szybko i z niezwykłą przyjemnością. Wpływ na to ma na pewno piękna i poprawna polszczyzna bez zbędnych i długich zdań złożonych.
Nie pozostaje mi nic innego jak tylko polecić tę książkę wszystkim lubującym się w polskiej prozie. Wszystkim, którzy szczególną uwagę zwracają na poprawność językową. Wszystkim, którzy lubią odpocząć po ciężkim dniu, oddając się dobrej lekturze. Polecam!

Wydawnictwo: G + J
Moja ocena: 5/6
Nr ISBN: 978-83-7778-055-8
Data wydania: Listopad 2011
Ilość stron: 247

Pomóżmy dzieciom chorym na SMA



Kochani, nie jest to post książkowy, ale sprawa jest naprawdę ważna. Kieruję do Was apel. Pomóżmy dzieciom chorym na SMA, podopiecznym Fundacji „Lepszy Los”. 


Co to jest SMA?


„SMA (ang. Spinal Muscular Atrophy),  czyli rdzeniowy zanik mięśni, to schorzenie nerwowo-mięśniowe o podłożu genetycznym. W SMA obumierają neurony w rdzeniu kręgowym odpowiadające za pracę mięśni, wskutek czego mięśnie ciała słabną i stopniowo ulegają zanikowi.
Tradycyjnie choroba dzieli się na cztery typy lub postaci w zależności od etapu rozwoju motorycznego, na którym ją zaobserwowano, a więc pośrednio od wieku. U niemowląt i małych dzieci pierwsze objawy zwykle pojawiają się nagle, a stan chorego pogarsza się gwałtownie. Szybkiemu osłabieniu ulegają mięśnie kończyn, tułowia, płuc i przełyku, co zazwyczaj prowadzi do niewydolności oddechowej i utraty zdolności przełykania. SMA jest najczęstszą genetycznie uwarunkowaną przyczyną śmierci niemowląt i małych dzieci.
U starszych pacjentów choroba zwykle przebiega łagodniej. Zawsze jednak chory stopniowo słabnie i traci możliwość samodzielnego poruszania się.
Właściwa opieka potrafi znacznie spowolnić postęp choroby.
Czucie i dotyk nie są zaburzone w SMA, a rozwój poznawczy i emocjonalny przebiega normalnie. Dzieci z SMA zwykle są inteligentne, pogodne i czerpią ogromną radość z życia.
SMA rozwija się wskutek wady genetycznej (mutacji) w genie odpowiedzialnym za kodowanie SMN – specjalnego białka niezbędnego do funkcjonowania neuronów motorycznych. Mutację tę ma w Polsce jedna na 35-40 osób. Jeżeli oboje rodziców jest nosicielami tej wady, istnieje ryzyko, że dziecko będzie miało SMA. W Polsce SMA występuje z częstością 1 na 5000–7000 urodzeń.”*

 *Cytat pochodzi ze strony Fundacji SMA - Strona Fundacji SMA


Dlaczego zwracam się do Was?



Otóż zostałam zaproszona do wzięcia udziału w akcji bazarowej. Zaproszenie otrzymałam od Pani Ady Hermanowicz i przyłączyłam się  do tego szczytnego celu, przekazując książki na Bazarek dla SMA-ków (klik). Teraz ja zapraszam Was - przyłączcie się, gdyż te dzieci naprawdę potrzebują ogromnej pomocy. Robiąc tak niewiele (jak przekazanie kilku książek lub innych przedmiotów na aukcję), okazujemy tym dzieciom ogromne serce i możemy się przyczynić do zebrania potrzebnej sumy na rehabilitację i poprawę jakości ich życia. 



Dla kogo licytujemy?



Zbieramy i licytujemy przedmioty dla chorego na SMA małego Fabiana






Więcej informacji znajdziecie na stronie Pomagamy dla Fabisia 

oraz 



Dla chorego na SMA rodzeństwa – 11-letniego Bartka i jego młodszej siostry Weroniki


Więcej informacji znajdziecie na stronie Bartka i Weroniki .


 



Linki powiązane z akcją:




Wczoraj otrzymałam od pani Ady wiadomość z prośbą o przyłączenie się do akcji. Dziś rano zaczęłam przeglądać półki z książkami, aby przygotować paczkę i stwierdziłam, że taka akcja pomoże zrobić miejsce na regale na kolejne egzemplarze recenzyjne. Nie mogę przekazać książek, które otrzymałam do recenzji, gdyż nie wolno ich wystawiać na aukcję. Postanowiłam więc przekazać trochę starsze, ale za to większą ilość. Co znalazło się w mojej przesyłce dla SMA-ków?

1-32. „Saga Whiteoaków” – cała saga, 32 tomy
33.  „Kobieta z bursztynowym amuletem” – Heidi Renn
34. „Wilczy Pakt” – Melisa De La Cruz
35. „Radleyowie” – Matt Haig
36. „Charles Street 44” – Danielle Steel
37. „W objęciach Casanovy” – Robert Foryś
38. „Aleksander i piękna Helena” – Zenon Gołaszewski
39. „Zbuntowane anioły” – Libba Bray
40. „Mroczny sekret” – Libba Bray
41-42. „Dziewięć żyć Cloe King” – Liz Braswell (tom 1 i 2)

Wiem, że nie są to nowości, ale ostatnio więcej książek kupuję jako ebooki. Szczerze mówiąc, gdybym miała jeszcze jeden karton na podorędziu, to wysłałabym znacznie więcej. Ten był pełen, wypchany po brzegi – całość ważyła 9,5 kilograma. W ciągu najbliższych dni przygotuję kolejną paczkę. Oczywiście nie omieszkam się z Wami podzielić informacją, jakie książkowe skarby powędrują na aukcję dla dzieciaczków.

ZAPRASZAM!

PRZYŁĄCZCIE SIĘ!

Dla nas to tak niewielki wysiłek,
a
dla Fabisia, Bartka i Weroniki
każda kolejna książka
to kolejna złotówka w drodze do rehabilitacji!