Nawet nie wiecie jak
bardzo wyczekiwałam przesyłki z Wydawnictwa Helion. Kiedy wreszcie
do moich drzwi zapukał listonosz z niewielką paczuszką, miałam
chęć go ucałować i wyściskać. Oczywiście nie zrobiłam tego,
bo biedak by sobie pomyślał, że jestem jakąś wariatką i w
przyszłości mógłby omijać mój dom szerokim łukiem. A co było
w tej paczuszce? Oczywiście, „Stinger. Żądło namiętności”
autorstwa Mii Sheridan – powieść, którą dawno temu czytałam w
oryginale, ale z ogromną przyjemnością przeczytałam ją jeszcze
raz w naszym rodzimym języku. Musiałam, po prostu musiałam
przeczytać ją jeszcze raz, aby przypomnieć sobie bohaterów i
fabułę, aby móc ją dla Was zrecenzować. Uwielbiam tę autorkę.
Stąd moja wielka ekscytacja.
O fabule słów
kilka.
Główna bohaterka, Grace
Hamilton, przybywa do Las Vegas na konferencję studentów prawa.
Przewrotny los sprawia, że poznaje tam mężczyznę, który
przyprawia ją szybsze bicie serca. To Carson Stinger, gwiazda filmów
porno, biorący udział w targach branży erotycznej. Młoda
prawniczka i gwiazda porno? Ciekawa kombinacja charakterów.
Zwłaszcza, że Grace ma zaplanowane całe życie. Chce być
prawniczką, współżyć tylko z trzema facetami, a ostatni z nich
ma zostać jej mężem. Carson Stinger burzy wszystkie jej
postanowienia. Kilka godzin, które wspólnie spędzają zamknięci w
zepsutej windzie, odmieni całe jej życie. Przede wszystkim zrobi
coś niespodziewanego. Mianowicie spędzi kilka nocy z Carsonem. Nie
spodziewa się jednak, że gwiazda porno skradnie jej serce i sprawi,
że jej dotychczas poukładane życie nie jest już takie
pociągające.
W czasie krótkiego i
płomiennego romansu, okazuje się, że Carson ma wrażliwe serce,
które skrywa pod maską. Najpierw pomaga jej pokonać atak paniki w
zamkniętej windzie – próbuje odwrócić jej uwagę śpiewem, a
później okazuje się niezwykle wrażliwym mężczyzną, wyczulonym
na potrzeby partnerki.
Sielanka jednak nie trwa
długo i oboje wracają do swoich domów. Oboje nie potrafią
zapomnieć o wspólnie spędzonych chwilach w Las Vegas. Oboje
zmieniają... no właśnie... co? O tym przekonajcie się sami.
Bohaterowie.
Mia Sheridan, po raz
kolejny, stworzyła wspaniałych bohaterów. Niesztampowych choćby
dlatego, że połączenie prawniczki i gwiazdy porno już samo w
sobie jest bardzo nietypowe i oryginalne. Autorka pokazała, że
przeciwieństwa potrafią się przyciągać – dwa różne światy,
dwie zupełnie różne osobowości, pozornie nie mające ze sobą nic
wspólnego nieświadomie dążą do tego, aby się w przyszłości
połączyć. A czy im się to uda? Nie zwlekajcie za długo z
lekturą, aby się tego dowiedzieć.
Mia Sheridan bardzo
dobrze zbudowała portrety psychologiczne głównych bohaterów.
Czytelnik poznaje ich myśli i uczucia z tzw. pierwszej ręki, gdyż
autorka każdy rozdział podzieliła w taki sposób, żeby oddać im
głos. Wprowadziła narrację pierwszoosobową, co pozwala poznać
motywy zachowań Grace oraz Stingera.
Zwykły romans czy
powieść z przesłaniem?
Okładka i podtytuł
(którego, prawdę mówiąc, nie ma w oryginalnym wydaniu) sugerują
raczej, że dostajemy do ręki lekki romans na jeden wieczór. Nic
bardziej mylnego! Romans jest, owszem. Nawet bardzo namiętny, jeśli
mam być szczera. Jednak w tej powieści to nie romans jest
najważniejszy. Wytrawny czytelnik potrafi się doszukać drugiego
dna. Otóż, autorka chce nam przekazać, że każdy może się
zmienić, że w każdym tkwi potencjał na zostanie bohaterem!
Stinger, gwiazda porno i bawidamek, dowiódł, że to jest możliwe!
Plusy i minusy.
Uwielbiam Mię Sheridan,
bez dwóch zdań! Cenię ją za to, że potrafi stworzyć historie
doskonałe (Archer, Kyland, Calder). Cenię ją za to, że potrafi
tak dobierać słowa, aby zwykły, przygodny romans zmienić w coś wyjątkowego. Cenię ją za dobór słów oraz „smaczne” opisy
scen erotycznych (smaczne w sensie nie wulgarne).
W przypadku „Stingera”
największym plusem jest pomysł na fabułę i na przesłanie, że
każdy może stać się kimś wyjątkowym i wartościowym. Poza tym,
muszę przyznać, że spodobał mi się podział, jakiego dokonała
autorka. Uważny czytelnik na pewno to wyłapie. Część pierwsza –
romans, druga – dojrzewanie i dokonanie zmian w życiu,
oczekiwanie, i część trzecia, w której autorka raczy nas wątkiem
kryminalnym i z byłej gwiazdy porno tworzy prawdziwego bohatera.
Minusy? Nie ma ich chyba
wiele. Głównie jest to trochę zbyt mało rozwinięty wątek
kryminalny. Trochę za szybko tu pędziła akcja. Gdyby autorka ją
zwolniła, dodając coś więcej, powieść byłaby idealna! A co
najważniejsze? „Stinger” nie jest tak poruszający jak „Bez
słów”! „Stinger” to świetna powieść, ale nie wydusi z Was
tylu łez co Archer. Jednak nie zniechęcajcie, gdyż kolejne książki
Mii Sheridan z pewnością Was poruszą, złamią Wam serca i pokażą
Wam inny świat!
Polecam! Polecam i
jeszcze raz polecam!
Za udostępnienie
egzemplarza recenzenckiego dziękuję Grupie Wydawniczej Helion S.A.
Moja
ocena: 6/6
Autor:
Mia Sheridan
Gatunek:
Literatura
kobieca
Wydawnictwo:
Septem
Ilość
stron: 407
Data
wydania: 16-03-2016
Nr
ISBN: 978-83-283-2023-9
Myślę że mi się spodoba :-)
OdpowiedzUsuńTeż tak sądzę ;)
UsuńO tej autorce robi się w Polsce coraz to głośniej. Ogólnie to najpierw zamierzam zabrać się za "Bez słów", a dopiero potem, o ile styl piania autorki mi się spodoba, za jakieś inne książki.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam cieplutko,
http://gabrysiekrecenzuje.blogspot.com/
"Bez słów" jest fenomenalna! Bez zapasu chusteczek się nie obędzie :)
UsuńMuszę, muszę, muszę ją przeczytać! Podobnie jak i Bez słów <3
OdpowiedzUsuńCzytałam i fajna była.
OdpowiedzUsuńps.zostaje tutaj