Siedzę przy
komputerze i zastanawiam się, o czym dzisiaj Wam napisać. Do
głowy przyszły mi słowa „Life is brutal”... Dlaczego właśnie
one nasunęły mi się na myśl? Sama nie wiem... Może dlatego, że
ostatnio życie mnie nie rozpieszcza? Ostatnie dwa lata były dla
mnie bardzo trudne. Musiałam podjąć ważne decyzje. Jednak zanim
je podjęłam, musiałam głęboko przemyśleć wszelkie za i
przeciw. Najgorsze w tym wszystkim było to, że nie mogłam myśleć
tylko o sobie... W zasadzie ja, moje pragnienia i potrzeby były, są
i zapewne jeszcze przez wiele lat będą na ostatnim miejscu.
Tak, tak... Dokładnie w
tej kolejności. Matki tak już mają... najpierw myślą o
dzieciach, o tym co jest dobre dla nich, a na końcu może wyłuskają
coś dla siebie...
No więc ja jestem taką
właśnie matką. Kwoką, która trzęsie się nad własnymi
kurczętami. Moi dwaj synowie często mówią, że przesadzam z tą
troską i zaangażowaniem w ich życie, ale nie mogę przecież
zostawić ich samym sobie. Wyobraźcie sobie, że nagle dostaję
pomroczności jasnej... zapominam o dzieciach i staję się egoistką,
która goni za własnymi marzeniami... Hulaj dusza, matko... Ty się
bawisz, a dzieci same się wychowują... Oj, czasem chciałabym
wyskoczyć na potańcówkę, czy wyjechać i odpocząć. Która z nas
nie ma takich marzeń? Chyba wszystkie je mamy... Przychodzi chwila,
że chciałoby się rzucić wszystko w cholerę i pomyśleć tylko o
sobie.
Ale life is brutal...
szczególnie dla samotnej mamy. Nici z takich marzeń, ponieważ
nie ma partnera, który zająłby się dziećmi, kiedy mama
odpoczywa. Czasem nawet wyjście na fitness, stanowi problem nie do
przebicia – nie zostawisz przecież chorego ośmiolatka ze starszym
bratem. Rezygnujesz ze swoich zajęć, aby podcierać mały nosek i
czytać mu bajkę, albo pograć w łóżku w monopoly.
W moim życiu ostatnio
stało się bardzo dużo złego. Alkohol, złość i nieporozumienia
zniszczyły moją rodzinę. Wybrałam samotność, aby pomóc
dzieciom i stworzyć im nowy, spokojny dom. Ja jestem dorosła, ale
dzieci dopiero dojrzewają i kształtują swoją osobowość. Ja
sobie z tym jakoś radzę, ale moje dzieci potrzebują pomocy nie
tylko mojej, ale i specjalistów. Muszą nauczyć się, że życie
nie zawsze bywa okrutne, że nie każdy kto wypije lampkę wina czy
jedno lub dwa piwa jest od razu uzależniony, że nie każdy będzie
krzyczał, czy robił awantury lub co gorsza znęcał się
psychicznie nad innymi.
Jesteśmy rodziną, choć
w pomniejszonym obecnie składzie. Brakuje nam mężczyzny, który
mógłby być naszą podporą. Radzimy sobie jednak z tą sytuacją.
Nie powiem... czasem lepiej, a czasem gorzej. Chłopcom brakuje
męskiego wzorca... Moim zdaniem jednak lepiej, że go nie mają, niż
mieliby czuć strach lub powielać złe zachowania. Mnie brakuje
pomocy silnej, męskiej reki w cięższych pracach, ale prawdę
mówiąc, zawsze większość rzeczy robiłam sama, więc dla mnie to
nie problem przesunąć meble, czy też naprawić zapchany zlew.
Nawet dawniej sama malowałam pokoje, kładłam tapety, odnawiałam
drzwi, czy też kładłam kamień na ścianach i ozdobne tynki. Bravo
ja, prawda? No tak... bravo w sensie, że potrafię sobie sama z
większością tych prac poradzić... Ale wolałabym czasem być taką
małą, bezbronną kobietką, którą wielki facet chce w tym
wyręczyć. Małżonek niestety nie chciał mnie wyręczać, więc w
zasadzie teraz brutalnie powiem... wcale mi go nie brakuje... Szkoda
mi tylko dzieci...
Kiedy postanowiłam
zacząć cykl Myśli nieuczesanych, nie miałam sprecyzowanego
planu na tematykę tych wpisów i ich częstotliwość. Teraz zrodził
mi się pomysł, aby dzielić się z Wami moimi przemyśleniami o
problemach, jakich przysparza wychowanie dzieci i o problemach, z
jakimi nasze dzieci mogą się zmagać. Czasem będą to wpisy
humorystyczne, a innym razem pełne smutku i powagi. Chciałabym
przybliżyć Wam pojęcia tzw. fobii szkolnej, depresji u dzieci czy
samookaleczeń. Chciałabym zająć się również problemem
dysleksji oraz wpływem alkoholizmu na funkcjonowanie rodziny, a w
szczególności dzieci.
Myślicie, że to zbyt
poważne, czy ambitne tematy? Mam nadzieję, że z chęcią będziecie
zaglądać do tych wpisów, a nawet zachęcam Was, abyście je
komentowali i włączyli się w ten sposób do dyskusji. Wspólnie
możemy stworzyć tu coś bardzo interesującego...