Dzisiaj
chciałabym Wam napisać o książce, którą niedawno przeczytałam w wersji
angielskiej. Tak… nie ma jeszcze jej polskiego wydania, ale mam nadzieję, że
wkrótce któreś z naszych wydawnictw naprawi ten błąd, gdyż jest tego warta.
Dlaczego czytam po angielsku? Jest to dla mnie świetny trening i od czasu do czasu
sięgam po jakieś czytadło w oryginale, aby „odrdzewić” moją znajomość języka –
kiedyś używałam go na co dzień, pracując w firmie zagranicznej, ale życie…
przeprowadzka do innego miasta, mąż, dzieci… Sami rozumiecie, życie napisało
dla mnie inny scenariusz, w którym język angielski przeleżał prawie dwadzieścia
lat gdzieś na dnie mojego umysłu i rdzewiał z każdym rokiem coraz bardziej.
Właśnie dlatego sięgnęłam po anglojęzyczne książki.
Przejdźmy
jednak do rzeczy, czyli do powieści, o której chcę Wam opowiedzieć. Jest to
„Archer’s Voice” (najprościej tłumacząc „Głos Archera”). Napisała ją
amerykańska pisarka Mia Sheridan. Kupując ebooka na Amazonie, zaintrygował mnie
tytuł oraz mnogość pozytywnych opinii czytelników na goodreads.
Książka
zawładnęła mną już od pierwszych stron. Mia Sheridan jest mistrzynią słowa i
wciąga czytelnika do swojego świata, nie pozwalając mu się oderwać od
opisywanej historii dopóty, dopóki nie dotrze do ostatniej strony. Sądzę, że w
tym miejscu powinnam Was ostrzec:
1.
Zanim sięgnięcie po nią, zorganizujcie
sobie kogoś, może babcię, kto zajmie się Waszymi pociechami i zadba o to, żeby
je nakarmić. Ja miałam szczęście, że akurat w tym czasie mąż był w domu
dokarmiał je kanapkami z nutellą – swoją drogą, dzieci potraktowały ten dzień
jako święto.
2.
Po drugie – zaopatrzcie się w zapas
chusteczek, gdyż historia należy do gatunku wyciskaczy łez.
Cóż
takiego jest w tej historii, że czytelnik oddaje się jej całkowicie? Może wydam
się Wam w tej chwili banalna, kiedy powiem, że miłość. Przecież to jest temat
większości książek, które możemy przeczytać. Temat, który przewija się od
wieków. Jednak powieść Mii Sheridan jest inna od tych, które dotychczas
przeczytałam – opowiada o trudnej miłości. O miłości dwojga ludzi surowo
doświadczonych przez los. Ludzi, którzy nie wierzą, iż może ich spotkać coś
dobrego.
Główni
bohaterowie, Bree Prescott i Archer Hale, są postaciami, które zmienią nasze
postrzeganie świata. Ona, dziewczyna uciekająca od złych wspomnień związanych z
tragiczną śmiercią ojca, pewnego dnia wsiada do auta i wyrusza w nieznane.
Jedzie przed siebie i trafia do małego miasteczka nad jeziorem, znajduje pracę
w barze i postanawia zacząć tam wszystko od nowa, z daleka od złych wspomnień,
od człowieka, który ją skrzywdził i zabił jej ojca.
Szczerze
mówiąc, początek tej opowieści skojarzył mi się z „Bezpieczną przytanią”
Nicolasa Sparksa, gdyż Bree podobnie jak bohaterka powieści Sparksa, poznaje
życzliwą sąsiadkę, jeździ rowerem i pracuje w jadłodajni. Jednak tutaj
podobieństwa się kończą. Historia Mii Sheridan opowiada o innej miłości.
Opisuje rodzące się uczucie pomiędzy dwojgiem jeszcze młodych ludzi. Pomiędzy
dziewczyną, która uciekła od bolesnej przeszłości, a skrzywdzonym przez los
chłopakiem, Archerem.
Archer
jest miejscowym odludkiem – unika ludzi, gdyż się ich boi. Nie oznacza to
jednak, że jest tchórzem. Dzielnie się zmaga z samotnością i z własnymi lękami.
Po tym jak w dzieciństwie został postrzelony, nie może mówić – pocisk uszkodził
mu krtań. Został wychowany przez wujka dziwaka, byłego weterana wojennego, nie
do końca normalnego człowieka – już chociażby to, iż zgromadził zapasy żywności
na kilka miesięcy, świadczy o jego niestabilności emocjonalnej. Strach przed
lekarzami i spiskami sprawił, że nie wyraził zgody na operację małego Archera,
która mogłaby przywrócić chłopcu głos.
Po
śmierci wujka, Archer mieszka sam. Nigdzie nie wychodzi. Przez wiele miesięcy
korzysta z jedzenia, które zgromadził wujek, ale pewnego dnia zapasy się kończą
i młody mężczyzna musi zmierzyć się z własnym strachem i spojrzeniami
nieprzychylnych mu ludzi, uważających go za upośledzonego i za dziwaka. Droga
do sklepu zabiera mu wiele godzin. W czasie wyprawy na zakupy, zauważa Bree…
Młoda
dziewczyna nie może zapomnieć o przypadkiem spotkanym dziwnym mężczyźnie.
Pewnego dnia w czasie wycieczki rowerem na plażę, przejeżdża obok domu Archera
i wbiega na jego posiadłość, goniąc swojego psa. Od tej chwili czytelnik staje
się świadkiem powolnego rozkwitu przyjaźni, która bardzo szybko zmienia się
głębsze uczucia.
Okazuje
się, że Archer nie jest upośledzony – chłopak po prostu nie mówi. Jest na tyle
inteligentny, że sam nauczył się języka migowego, ale do tej pory nikt nigdy
nie próbował się z nim porozumiewać w ten sposób. Do czasu, kiedy pojawiła się
Bree.
To
ona pokazuje mu, że życie może być piękne, a obecność drugiej osoby może wnieść
światło i radość do prozy codziennego życia. Spędzają na rozmowach wiele
godzin, poznają się wzajemnie, zwierzają się, mówią o swoich największych
lękach i obawach. Wzruszyło mnie, kiedy Archer przybiegł w środku nocy do domku
Bree, gdyż wiedział, iż ona panicznie boi się burzy – odludek stroniący od
ludzi, puka w nocy do jej drzwi i miga, że przyszedł po to, aby się nie bała.
Wiele
fragmentów wzruszało mnie do łez. Były jednak takie, które wywoływały uśmiech
na mojej twarzy. Cieszyłam się każdym małym sukcesem bohaterki, kiedy udało jej
się namówić Archera do czegoś nowego – do ścięcia włosów, aby nie chował swojej
przystojnej twarzy, do odwiedzenia jej w pracy. Ta dziewczyna powoli i
sukcesywnie przyzwyczajała do świata tego młodego, stroniącego od ludzi
człowieka. Uczyła go… życia i miłości. Uczyła go pewności siebie oraz wiary w
ludzi.
Jeden
z fragmentów zapadł mi szczególnie w pamięć:
“I'm afraid to love you. I'm afraid that you'll leave
and that I'll go back to being alone again. Only it will be a hundred times
worse because I'll know what I'm missing. I can't…” He sucked in a shaky
breath. “I want to be able to love you more than I fear losing you, and I don't
know how. Teach me, Bree. Please teach me. Don't let me destroy this.”
Szanując
prawa autorskie, nie mogę tego cytatu przetłumaczyć, ale dla tych z Was, którzy
może nie znają angielskiego, mogę wyrazić to własnymi słowami, abyście
zrozumieli, co mnie tak wzruszyło. Archer mówi, że boi się pokochać Bree. Boi
się, ponieważ któregoś dnia dziewczyna może wyjechać i znów zostanie sam.
Jednak tym razem jego życie stanie się dla niego dużo gorsze, gdyż wie, co by
stracił. Chciałby móc kochać ją bardziej… bardziej od strachu, że ją kiedyś
straci, ale nie wie jak… Prosi dziewczynę, aby go tego nauczyła i żeby nie
pozwoliła mu zniszczyć tej miłości.
Piękne,
prawda? Takich cytatów mogłabym przytoczyć jeszcze kilka. W powieści jest ich
naprawdę sporo i wszystkie mają w sobie niezmierzoną głębię… wszystkie pokazują
nam jak ważną osobą dla Archera stała się Bree – jak prośba Archera, aby Bree
nie odwracała się od niego, kiedy jest zła, gdyż on nie może nawet zawołać jej
imienia…
Podsumowując
muszę stwierdzić, że książka jest cudowna. Być może w niektórych momentach
miłość Bree i Archera jest nieco przesłodzona i cukierkowa, ale mi to naprawdę
nie przeszkadzało. Jest to powieść z gatunku New Adult, więc nie brakuje w niej
opisów scen łóżkowych. Jednak nie są to greyowskie opisy – są erotyczne, ale
delikatne, wyrażone pięknym, lirycznym wręcz językiem, opisującym przede
wszystkim emocje, związane z aktem miłosnym.
Powieść
Mii Sheridan jest dobrze napisana. Autorka doskonale skonstruowała akcję,
wywołując emocje u czytelnika, a bohaterowie są ciekawi.
Polecam
jej przeczytanie wszystkim kobietom, lubiącym piękne i wzruszające historie. Ja
z pewnością sięgnę po kolejne książki tej autorki. Ostatnio na amazon.com zakupiłam
kolejne cztery, gdyż trafiłam na promocję i okazało się, że kindle edition nie
jest wcale takim drogim interesem.
Moja
ocena: 6/6
Autor:
Mia Sheridan
Tytuł:
Archer Voice
Gatunek:
New Adult
Seria:
Sign of Love
Wydawnictwo:
CreateSpace Independent Publishing Platform
Data
wydania: styczeń 2014
Nr
ISBN: 978-1495390906
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz