„– O rany! Mamy dzieci! –
Głośny krzyk obudził Jakuba, który ledwo przytomny usiadł gwałtownie na łóżku.
– Jak to dzieci? –
zapytał oszołomiony. – Już? A seks?”
Ten pełen humoru fragment na długo pozostanie
w mojej pamięci.
Jakże często zastawiamy się nad sensem
własnego życia? Jakże często myślimy o prozie życia? Jakże często zadajemy
sobie pytania, czy osoba, z którą chcemy się związać, jest tą odpowiednią, czy
spełni nasze oczekiwania, czy nie zmieni wspólnego życia w piekło?
Takie dylematy ma Beata lub jak kto woli
Berenika – bohaterka powieści Krystyny Mirek, zatytułowanej „Francuska opowieść”.
Biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się, iż będzie to lekka lektura,
zawierająca opisy francuskich krajobrazów i błogiego lenistwa. Tymczasem
autorka zgotowała mi nie lada niespodziankę, gdyż podjęła bardzo ważne i
czasami trudne tematy. Co prawda, trochę brakowało mi wspomnianych wcześniej
opisów przyrody, ale po głębszej analizie powieści jako całości, stwierdzam, że
utwór tego nie wymagał, gdyż autorka skupiła się na poszukiwaniu odpowiedzi, o
których wcześniej wspomniałam.
”Skąd ludzie wiedzą, że
nadeszła pora na małżeństwo? – zastanawiała się, mnąc bez litości granatową
torebkę. – W jaki sposób sprawdzają, czy dany mężczyzna to ten jedyny? Skąd
biorą gwarancję, że uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę?”
Z takimi pytaniami zmagała się Beata, jedna z głównych bohaterek
powieści, kiedy jechała na spotkanie z narzeczonym. Nie potrafiła zdać się na żywioł,
gdyż wiedziała, że decyzja, którą podejmie, będzie wiążąca na całe życie.
Bardzo się bała, że jej małżeństwo może wyglądać tak samo, jak związek jej
rodziców, gdzie matka i ojciec bezustannie ze sobą walczyli, jedno drugiemu
robiąc na złość. Beata nie chciała tak żyć… chciała być szczęśliwa.
”– Zapuściłaś korzenie. (…)
Tak się właśnie dzieje, kiedy się założy rodzinę. Ja też mam taki zamiar.”
Dopiero we Francji, pod wpływem impulsu,
podejmuje spontaniczną decyzję i wypowiada sakramentalne „tak”, wiążąc się z
ukochanym pod murami zabytkowego zamku, gdyż doszła w końcu do wniosku, że
jeśli nie zaryzykuje, nigdy nie osiągnie szczęścia.
Biedny Jakub
czuł się jak na huśtawce, ale cierpliwie znosił niepewność i wątpliwości Beaty.
W czasie jazdy do Krakowa, cieszył się, iż narzeczona chciała szybkiego ślubu,
bez zbędnych przygotowań i prawie „stanął na głowie” i złożył liczne obietnice
kumplowi, aby ten pomógł mu w organizacji tej skromnej uroczystości. Nawet nie
pisnął, ani nie zezłościł się, kiedy Beata nagle zmieniła zdanie, mówiąc, że
chciałaby gwarancji, że im się uda. Przypuszczam, że gdyby istniała taka
możliwość, Jakub zrobiłby wszystko, co możliwe, aby ją zapewnić, iż wszystko
będzie dobrze:
„(…) zaczął się
zastanawiać, co mógłby zrobić, żeby jej taką rękojmię ofiarować. Ale przecież
naprawdę nie miał pojęcia. Nie istnieje przecież żaden urząd, dający tego typu
dokument ani urząd, do którego w razie problemów można się zgłosić z
reklamacją.”
Spokojnie podchodzi do wszystkich pomysłów
narzeczonej i jest zaskoczony, kiedy Beata wyjawia, że ślub się odbędzie w
winnicy. Kiedy traci pracę, jest przekonany, że dziewczyna znów wszystko
odwoła. Jednak tak nie jest, gdyż:
„(…) Jakub zdał egzamin.
Potrafił znaleźć się w trudnej sytuacji.”
„Francuska opowieść” nie skupia się tylko na
tej dwójce bohaterów. Autorka wplata w fabułę również losy kolejnej pary – Oliwii i Aleksa. Jakże ja ich nie
lubiłam! Oboje wredni, nieuprzejmi i złośliwi wobec innych. Uważałam, że
Oliwia, która na siłę wpakowała się z butami w życie Jakuba i Bereniki, to
prawdziwa zołza i „baba” zapatrzona w siebie i w swój sukces zawodowy. Aleks
wkurzał mnie swoją postawą wobec Marie, francuski, z którą mieszkał (sądzę, że
tylko dla własnej wygody) i którą unieszczęśliwiał, gdyż wcale jej nie kochał.
Jednak w miarę rozwoju fabuły, zaczęłam
rozumieć ich oboje. Każde z nich miało swoją własną historię, która sprawiła,
że w którymś momencie stali się zgorzkniali i zapatrzeni w siebie. Teraz mogę
szczerze powiedzieć, że ta para bardziej mi się podobała niż Jakub z Bereniką.
Przede wszystkim dlatego, że wywołali we mnie więcej emocji. Ich utarczki
słowne doprowadzały mnie do śmiechu. Oliwia naprawdę potrafiła dokopać
Aleksowi:
„– Nigdy nie biję
słabszych!
(…)
– Miałam na myśli
intelekt, panie troglodyto – odparła. – Nie musisz się wysilać, doskonale wiem,
że muskuły na ramionach to wszystko, co masz, bo mózgownica pewnie gładka jak
te winogronka i tak samo maleńka.”
Aleks, oczywiście, nie pozostawał jej dłużny.
Oboje mieli mocne charaktery i dlatego ich potyczki były takie interesujące i
przyprawiały mnie o dobry humor. Rozmowa z hrabią uświadomiła Aleksowi, że to nie
praca i winnica jest najważniejsza w życiu tylko miłość, rodzina i szczęście
rodzinne. Oliwia swoją złośliwą czasem otwartością pomogła mu w podjęciu
najważniejszej życiowej decyzji. Istniejąca między tą dwójką namiętność była
naprawdę pełna temperamentu i żywiołowa. Ta wredna kobieta sprawiła, że Aleks
przestał się nad sobą użalać i zrobił to, co powinien zrobić już dawno temu –
wziąć życie za rogi i wrócić do Polski, aby… Pozwólcie, że to przemilczę i
przeczytajcie tę powieść sami. Poznajcie Aleksa i Oliwię i spójrzcie na nich i
na ich czyny własnymi oczami.
Nie będę się rozpisywać na temat trzeciej pary,
czyli Marie oraz Kacpra, gdyż
wolałabym, abyście sami wyrobili sobie o nich własną opinię. Powiem tylko tyle,
że trochę mi ich mało… gdyby autorka zdecydowała się dopisać kilka rozdziałów o
nich, może nie czułabym takiego niedosytu. Możliwe jednak, iż był to celowy
zabieg… szczerze mówiąc, bardzo bym chciała, aby powstała kolejna powieść,
poświęcona tylko tej dwójce bohaterów. Z miłą chęcią przeczytałabym coś więcej
o dotychczasowym życiu Marie – chciałabym wiedzieć, co spowodowało, że ta
kobieta była taka smutna, gdyż we „Francuskiej opowieści” niewiele się dowiadujemy o
tej młodej Francuzce. Z miłą chęcią prześledziłabym dalsze losy Kacpra, który
jak na razie sprawił na mnie wrażenie niedojdy życiowej i lenia. Może francuski
klimat i miłość go kiedyś odmienią?
Ale tę kwestię pozostawmy Pani Krystynie
Mirek, ponieważ to jej opowieść i jej bohaterzy.
Cóż jeszcze mogę napisać? Z pewnością mogę
polecić przeczytanie tej powieści wszystkim, którzy poszukują odpowiedzi na
postawione na początku tej recenzji pytania. Wszystkim, którzy zastanawiają się
nad tym, co jest w życiu ważne.
Na końcu chciałabym dodać kilka słów o kładce.
To właśnie przez okładkę sądziłam w powieści Pani Mirek spotkam się z wplecionymi
w fabułę opisami francuskich krajobrazów, gdyż przedstawia przepiękny widok na
francuskie pagórki i poletka. Jednak to nie przyroda była bohaterką książki, a
kobieta, która jest na górnym planie okładki – blondynka z upiętymi do góry
włosami, w niebieskiej sukience. Berenika lub jak kto woli Beata… ponieważ to
rozważania i poszukiwania odpowiedzi, były dominującą częścią tej powieści.
„ Nawet gdy
zamkniesz serce w strzeżonej twierdzy,
Marzenia nie
pozwolą Ci spokojnie spać.”
Jeśli chcesz zrozumieć cytat, który widnieje
na okładce, musisz koniecznie przeczytać „Francuską opowieść”.
Dziękuję… dziękuję autorce za tę cudowną
książkę, która sprawiła mi wiele radości i zachęciła mnie do refleksji nad tym,
co jest dla mnie najważniejsze…
Wydawnictwo: Filia
Nr ISBN: 978-83-8075-007-4
Data wydania: 17.06.2015
Ilość stron: 350
Ps. Niniejsza książka bierze udział w moim autorskim wyzwaniu czytelniczym Czytamy książki Krystyny Mirek
Ps. Niniejsza książka bierze udział w moim autorskim wyzwaniu czytelniczym Czytamy książki Krystyny Mirek
Naprawdę interesująco wygląda. Powinnam zapytać w bibliotece, czy mają.
OdpowiedzUsuńMożesz też spróbować ją wygrać ;) Właśnie zorganizowałam mały konkurs :)
UsuńPiękna recenzja. Ze też ja nie potrafię takich pisać - ale zgadzam się z każdym jej słowem i z wszystkimi stawianymi przez autorkę recenzji sugestiami. Czyli ..... czekam na ciąg dalszy!!!
OdpowiedzUsuń