sobota, 11 lipca 2015

"Francuska opowieść" Krystyny Mirek



„– O rany! Mamy dzieci! – Głośny krzyk obudził Jakuba, który ledwo przytomny usiadł gwałtownie na łóżku.
– Jak to dzieci? – zapytał oszołomiony. – Już? A seks?”
Ten pełen humoru fragment na długo pozostanie w mojej pamięci.
Jakże często zastawiamy się nad sensem własnego życia? Jakże często myślimy o prozie życia? Jakże często zadajemy sobie pytania, czy osoba, z którą chcemy się związać, jest tą odpowiednią, czy spełni nasze oczekiwania, czy nie zmieni wspólnego życia w piekło?
Takie dylematy ma Beata lub jak kto woli Berenika – bohaterka powieści Krystyny Mirek, zatytułowanej „Francuska opowieść”. Biorąc tę książkę do ręki spodziewałam się, iż będzie to lekka lektura, zawierająca opisy francuskich krajobrazów i błogiego lenistwa. Tymczasem autorka zgotowała mi nie lada niespodziankę, gdyż podjęła bardzo ważne i czasami trudne tematy. Co prawda, trochę brakowało mi wspomnianych wcześniej opisów przyrody, ale po głębszej analizie powieści jako całości, stwierdzam, że utwór tego nie wymagał, gdyż autorka skupiła się na poszukiwaniu odpowiedzi, o których wcześniej wspomniałam.
”Skąd ludzie wiedzą, że nadeszła pora na małżeństwo? – zastanawiała się, mnąc bez litości granatową torebkę. – W jaki sposób sprawdzają, czy dany mężczyzna to ten jedyny? Skąd biorą gwarancję, że uda im się stworzyć szczęśliwą rodzinę?”
Z takimi pytaniami zmagała się Beata, jedna z głównych bohaterek powieści, kiedy jechała na spotkanie z narzeczonym. Nie potrafiła zdać się na żywioł, gdyż wiedziała, że decyzja, którą podejmie, będzie wiążąca na całe życie. Bardzo się bała, że jej małżeństwo może wyglądać tak samo, jak związek jej rodziców, gdzie matka i ojciec bezustannie ze sobą walczyli, jedno drugiemu robiąc na złość. Beata nie chciała tak żyć… chciała być szczęśliwa.
”– Zapuściłaś korzenie. (…) Tak się właśnie dzieje, kiedy się założy rodzinę. Ja też mam taki zamiar.”
Dopiero we Francji, pod wpływem impulsu, podejmuje spontaniczną decyzję i wypowiada sakramentalne „tak”, wiążąc się z ukochanym pod murami zabytkowego zamku, gdyż doszła w końcu do wniosku, że jeśli nie zaryzykuje, nigdy nie osiągnie szczęścia.
Biedny Jakub czuł się jak na huśtawce, ale cierpliwie znosił niepewność i wątpliwości Beaty. W czasie jazdy do Krakowa, cieszył się, iż narzeczona chciała szybkiego ślubu, bez zbędnych przygotowań i prawie „stanął na głowie” i złożył liczne obietnice kumplowi, aby ten pomógł mu w organizacji tej skromnej uroczystości. Nawet nie pisnął, ani nie zezłościł się, kiedy Beata nagle zmieniła zdanie, mówiąc, że chciałaby gwarancji, że im się uda. Przypuszczam, że gdyby istniała taka możliwość, Jakub zrobiłby wszystko, co możliwe, aby ją zapewnić, iż wszystko będzie dobrze:
„(…) zaczął się zastanawiać, co mógłby zrobić, żeby jej taką rękojmię ofiarować. Ale przecież naprawdę nie miał pojęcia. Nie istnieje przecież żaden urząd, dający tego typu dokument ani urząd, do którego w razie problemów można się zgłosić z reklamacją.”
Spokojnie podchodzi do wszystkich pomysłów narzeczonej i jest zaskoczony, kiedy Beata wyjawia, że ślub się odbędzie w winnicy. Kiedy traci pracę, jest przekonany, że dziewczyna znów wszystko odwoła. Jednak tak nie jest, gdyż:
„(…) Jakub zdał egzamin. Potrafił znaleźć się w trudnej sytuacji.”
„Francuska opowieść” nie skupia się tylko na tej dwójce bohaterów. Autorka wplata w fabułę również losy kolejnej pary – Oliwii i Aleksa. Jakże ja ich nie lubiłam! Oboje wredni, nieuprzejmi i złośliwi wobec innych. Uważałam, że Oliwia, która na siłę wpakowała się z butami w życie Jakuba i Bereniki, to prawdziwa zołza i „baba” zapatrzona w siebie i w swój sukces zawodowy. Aleks wkurzał mnie swoją postawą wobec Marie, francuski, z którą mieszkał (sądzę, że tylko dla własnej wygody) i którą unieszczęśliwiał, gdyż wcale jej nie kochał.
Jednak w miarę rozwoju fabuły, zaczęłam rozumieć ich oboje. Każde z nich miało swoją własną historię, która sprawiła, że w którymś momencie stali się zgorzkniali i zapatrzeni w siebie. Teraz mogę szczerze powiedzieć, że ta para bardziej mi się podobała niż Jakub z Bereniką. Przede wszystkim dlatego, że wywołali we mnie więcej emocji. Ich utarczki słowne doprowadzały mnie do śmiechu. Oliwia naprawdę potrafiła dokopać Aleksowi:
„– Nigdy nie biję słabszych!
(…)
– Miałam na myśli intelekt, panie troglodyto – odparła. – Nie musisz się wysilać, doskonale wiem, że muskuły na ramionach to wszystko, co masz, bo mózgownica pewnie gładka jak te winogronka i tak samo maleńka.”
Aleks, oczywiście, nie pozostawał jej dłużny. Oboje mieli mocne charaktery i dlatego ich potyczki były takie interesujące i przyprawiały mnie o dobry humor. Rozmowa z hrabią uświadomiła Aleksowi, że to nie praca i winnica jest najważniejsza w życiu tylko miłość, rodzina i szczęście rodzinne. Oliwia swoją złośliwą czasem otwartością pomogła mu w podjęciu najważniejszej życiowej decyzji. Istniejąca między tą dwójką namiętność była naprawdę pełna temperamentu i żywiołowa. Ta wredna kobieta sprawiła, że Aleks przestał się nad sobą użalać i zrobił to, co powinien zrobić już dawno temu – wziąć życie za rogi i wrócić do Polski, aby… Pozwólcie, że to przemilczę i przeczytajcie tę powieść sami. Poznajcie Aleksa i Oliwię i spójrzcie na nich i na ich czyny własnymi oczami.
Nie będę się rozpisywać na temat trzeciej pary, czyli Marie oraz Kacpra, gdyż wolałabym, abyście sami wyrobili sobie o nich własną opinię. Powiem tylko tyle, że trochę mi ich mało… gdyby autorka zdecydowała się dopisać kilka rozdziałów o nich, może nie czułabym takiego niedosytu. Możliwe jednak, iż był to celowy zabieg… szczerze mówiąc, bardzo bym chciała, aby powstała kolejna powieść, poświęcona tylko tej dwójce bohaterów. Z miłą chęcią przeczytałabym coś więcej o dotychczasowym życiu Marie – chciałabym wiedzieć, co spowodowało, że ta kobieta była taka smutna, gdyż we „Francuskiej opowieści” niewiele się dowiadujemy o tej młodej Francuzce. Z miłą chęcią prześledziłabym dalsze losy Kacpra, który jak na razie sprawił na mnie wrażenie niedojdy życiowej i lenia. Może francuski klimat i miłość go kiedyś odmienią?
Ale tę kwestię pozostawmy Pani Krystynie Mirek, ponieważ to jej opowieść i jej bohaterzy.
Cóż jeszcze mogę napisać? Z pewnością mogę polecić przeczytanie tej powieści wszystkim, którzy poszukują odpowiedzi na postawione na początku tej recenzji pytania. Wszystkim, którzy zastanawiają się nad tym, co jest w życiu ważne.
Na końcu chciałabym dodać kilka słów o kładce. To właśnie przez okładkę sądziłam w powieści Pani Mirek spotkam się z wplecionymi w fabułę opisami francuskich krajobrazów, gdyż przedstawia przepiękny widok na francuskie pagórki i poletka. Jednak to nie przyroda była bohaterką książki, a kobieta, która jest na górnym planie okładki – blondynka z upiętymi do góry włosami, w niebieskiej sukience. Berenika lub jak kto woli Beata… ponieważ to rozważania i poszukiwania odpowiedzi, były dominującą częścią tej powieści.
„ Nawet gdy zamkniesz serce w strzeżonej twierdzy,
Marzenia nie pozwolą Ci spokojnie spać.”
Jeśli chcesz zrozumieć cytat, który widnieje na okładce, musisz koniecznie przeczytać „Francuską opowieść”.
Dziękuję… dziękuję autorce za tę cudowną książkę, która sprawiła mi wiele radości i zachęciła mnie do refleksji nad tym, co jest dla mnie najważniejsze…
Wydawnictwo: Filia
Nr ISBN: 978-83-8075-007-4
Data wydania: 17.06.2015
Ilość stron: 350


Ps. Niniejsza książka bierze udział w moim autorskim wyzwaniu czytelniczym Czytamy książki Krystyny Mirek

3 komentarze:

  1. Naprawdę interesująco wygląda. Powinnam zapytać w bibliotece, czy mają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Możesz też spróbować ją wygrać ;) Właśnie zorganizowałam mały konkurs :)

      Usuń
  2. Roman Włodarczyk11 lipca 2015 19:23

    Piękna recenzja. Ze też ja nie potrafię takich pisać - ale zgadzam się z każdym jej słowem i z wszystkimi stawianymi przez autorkę recenzji sugestiami. Czyli ..... czekam na ciąg dalszy!!!

    OdpowiedzUsuń