Przeczytawszy
„Hopeless”, musiałam… po prostu musiałam sięgnąć po drugą część tej serii. I
ponownie się nie zawiodłam. „Loosing Hope” jest dopełnieniem „Hopeless”. Jedna
bez drugiej nie istnieją…
„Loosing
Hope” jest tą samą opowieścią, widzianą oczami Holdera – uzupełnioną o fakty z
jego dzieciństwa, o wieloletnie poszukiwania Hope, o traumę po samobójczej
śmierci siostry i uczucia związane z „zakochiwaniem się” w Sky.
Holder
Dean nie miał szczęśliwego dzieciństwa. W zasadzie przez całe życie obwiniał
się o to, że nie zrobił nic, aby nie dopuścić do porwania Hope. Później przez
wiele lat poszukiwał jej i zaczepiał każdą napotkaną dziewczynkę choć trochę do
niej podobną, mając nadzieję, iż jest jego małą przyjaciółką. Po kilku latach
jego rodzice się rozwiedli, a na rok przed poznaniem Sky przeżył kolejną
tragedię – jego siostra popełniła samobójstwo. Po jej śmierci staje się
agresywny i znów czuje się winny, że zawiódł… tym razem jako brat. Wyjeżdża na
rok do ojca, a po powrocie do domu matki, boryka się z dylematem, czy wrócić do
szkoły, czy też ją rzucić.
Właśnie
wtedy, robiąc zakupy, przypadkowo zauważa Sky i jest przekonany, iż ta
nieznajoma dziewczyna jest jego przyjaciółką z dzieciństwa, Hope. W tej chwili
akcja „Losing Hope” zrównuje się z wydarzeniami przedstawionymi w „Hopeless”.
Wszystko jest pokazane z punktu widzenia Holdera – poznajemy jego uczucia, to
jaki był zagubiony i jak próbował sobie poradzić ze świadomością, że odnalazł i
„zakochiwał się” w Hope.
W
tę część autorka wplotła prywatne rozmowy Holdera z Less – chłopak pisze bardzo
osobiste listy do nieżyjącej siostry, w których dzieli się z nią własnymi
odczuciami. Uważam, że te listy są bardzo ważnym elementem powieści, gdyż
dzięki nim portret psychologiczny Holdera jest pełniejszy, bardziej wyrazisty
dla czytelnika.
„Pamiętasz, jak to wszystko
wyglądało, kiedy byliśmy mali? Zanim pozwoliłem Hope wsiąść do tego samochodu?
Wszystko było dobrze. Naprawdę
dobrze. Mama i tata byli szczęśliwi, my byliśmy szczęśliwi. Kochaliśmy całą
okolicę, nasz dom i naszego kota, który wciąż wskakiwał do tej cholernej studni
na podwórzu. Nawet już nie pamiętam, jak się nazywał, ale do tej pory nie
spotkałem głupszego kota.
Zaczęliśmy się staczać dopiero
wtedy, gdy zostawiłem zapłakaną Hope przed jej domem. Tego dnia wszystko się
zmieniło.”
„Loosing Hope” pomaga nam bardziej zrozumieć
tego młodego chłopaka tak straszliwie dotkniętego przez los. Chłopaka, który od
wczesnego dzieciństwa miał nadzieję na odnalezienie swojej małej przyjaciółki,
brata, starającego się chronić własną siostrę przed nieodpowiednim licealnym towarzystwem.
Wyobrażam sobie jaki musiał przeżyć szok, dowiedziawszy się, że Less została
skrzywdzona przez ojca Hope.
Wzruszyłam się, czytając o tym młodym
chłopaku, który musiał bardzo szybko dojrzeć… chłopaku, który wiedział, że jego
siostra z pewnością cierpi tak samo z powodu straty… o bracie, który staje
twarzą w twarz z oprawcą malutkiej Hope i słucha, jak ten człowiek przyznaje
się, iż w ten sam sposób skrzywdził jego siostrzyczkę, a na koniec niezwykle
dojrzale pociesza własną matkę:
„(…) Wiem, że bardzo się starałaś dla Les, mamo. Mam nadzieję, że
ona to też wiedziała. Robiłaś wszystko, co można, ale czasami miłość matek i
braci nie wystarcza, żeby kogoś wyciągnąć z koszmaru. Musimy pogodzić się z
tym, że tak już jest. Nasz żal i poczucie winy tego nie zmienią.”
Polecam tę powieść każdemu, kto zapoznał
się już fabułą „Hopeless”, o której pisałam kilka dni temu – moją opinię możecie przeczytać tutaj
Moja ocena: 5,5/6
Autor: Colleen Hoover
Gatunek: New Adult
Wydawnictwo: Moon Drive
(Otwarte)
Ilość stron: 360
Na Twój blog trafiłam przypadkiem, dzięki temu, że udostępniałam recenzję na fanpage'u Wydawnictwa Otwarte i rzuciło mi się w oczy "Losing Hope". Cieszę się jednak, że miałam okazję przeczytać Twoje wrażenia, bo piszesz całkiem dobrze, czytało mi się to przyjemnie i oczywiście się zgadzam - "Hopeless" nie istnieje bez "Losing Hope". Te dwie książki idealnie się dopełniają i są świetne. :) Właściwie Colleen Hoover pisze w taki sposób, że czytając historie przez nią stworzone, łzy same cisną się do oczu.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i obserwuję.
A.
http://still-changeable.blogspot.com - będzie mi miło, jeśli zajrzysz. :)
O tak :) Zgadzam się z tym, że Colleen Hoover pisze znakomicie. I bardzo się cieszę, że tu zajrzałaś, zostawiając namiary na siebie. Oczywiście również już obserwuję Twój blog :)
Usuń