Trochę zawiedziona ostatnią lekturą, postanowiłam
sięgnąć po coś lekkiego i typowo babskiego. Wśród książek
przesłanych mi przez Sztukatera znalazłam powieść Melissy Hill „W
poszukiwaniu szczęścia”. Skłamałabym, gdybym Wam napisała, że
nie spędziłam miło czasu, śledząc losy głównych bohaterów.
Potrzebowałam takiej odskoczni od codzienności, a Melissa Hill
zabrała mnie do wręcz bajkowego świata.
Wiele lat temu Holly O'Neill otrzymała tajemniczą
przesyłkę z bransoletką oraz zawieszką i od tej pory otrzymuje
kolejne paczuszki z zawieszkami zawsze wtedy, kiedy w jej życiu
dzieje się coś szczególnego. Ta prosta biżuteria jest dla niej
bardzo ważna. Jest jak mapa, opisująca ścieżki jej życia.
Dlatego też znalazłszy inną bransoletkę z zawieszkami, postanawia
uczynić wszystko, aby zwrócić ją prawowitej właścicielce i
zaczyna śledztwo. W poszukiwaniach pomaga jej synek, którego
samotnie wychowuje.
Greg jest odnoszącym sukcesy zawodowe maklerem
giełdowym. Ma dosyć pracy od świtu do nocy w zamkniętym biurze i
marzy o wyrwaniu się z tego kieratu. Pragnie innego życia... chce
się ustatkować i założyć rodzinę. Tuż przed świętami Bożego
Narodzenia postanawia rzucić pracę i zająć się fotografowaniem
Nowego Jorku. Otwiera prywatną firmę i zaczyna pracę dla jednej z
nowojorskich gazet. Niestety, ta decyzja nie znajduje aprobaty u jego
partnerki, Karen.
„W poszukiwaniu szczęścia” jest napisana lekkim i
przyjemnym językiem. Bijące z kart powieści ciepło, przenosi
czytelnika w świat świątecznej magii. I tutaj dodam małą
dygresję. Otóż stwierdzam, że tę książkę powinno się czytać
w okolicach Bożego Narodzenia. Dlatego żałuję, iż nie sięgnęłam
po nią wcześniej. Ale cóż... jak mówi pewne powiedzenie – co
się odwlecze, to nie uciecze. Przecież można też przeżyć
świąteczne wzruszenia nawet w marcu, prawda?
Dużym plusem tej powieści są liczne retrospekcje.
Niespodziewanie dla czytelnika, autorka przenosi go kilka lat wstecz,
dzięki czemu może lepiej poznać bohaterów i zrozumieć motywy ich
obecnego działania. Nie ukrywam, że dodaje to smaczku w odbiorze
całości historii. Dodatkowym atutem jest pomysł, aby co jakiś
czas oddać głos właścicielce zagubionej bransoletki.
Bohaterowie są dość dobrze wykreowani i nie sposób
przejść obok nich obojętnie. Zarówno Holly jak i Greg wzbudzają
sympatię. Osobiście muszę przyznać, że bardzo polubiłam również
tajemniczą właścicielkę zagubionej bransoletki, której autorka
oddała kilkakrotnie głos, wprowadzając narrację pierwszoosobową
– polubiłam jej mądrość życiową i siłę.
„Jednakże
musiałam być silna. Dla nikogo nie byłoby dobrze, gdybym się
załamała. Nawet w skrytości ducha, gdy sama przed sobą musiałam
przyznać, że się boję, że przyszłość mnie wręcz przeraża,
starałam się też skupiać na dobrych stronach. Pod wieloma
względami mamy wiele szczęścia, dużo więcej niż mnóstwo ludzi
w takiej sytuacji. (…) Wiele razy przychodziło mi do głowy, że
ta choroba jest również błogosławieństwem, gdyż otworzyła mi
oczy i uświadomiła o tym schorzeniu. Ochoczo zaangażowałam się w
działalność różnych towarzystw dobroczynnych w mieście, a
dzięki uczestnictwu w tych organizacjach usłyszałam historie
innych chorych – czasem zakończone szczęśliwie, czasem
tragicznie. Dzięki temu doceniam, że nie jestem i nigdy nie będę
samotna w mojej walce. Zerknęłam na swoją bransoletkę i
instynktownie dotknęłam różowej wstążki.” (str. 276)
Z
głównych bohaterów powieści bardziej do mnie przemówiła postać
Holly, będąca samotną matką – może dlatego, iż sama jestem w
podobnej sytuacji. Wiadomo, że każdy rodzic, który sam wychowuje
dziecko, jest w trudnym położeniu. Samotna matka musi w pewien
sposób zastąpić dzieciom ojca, musi być mamą i żywicielem.
Holly została przedstawiona nam jako kobieta bardzo ciepła i, moim
zdaniem, doskonale sobie radząca w tej podwójnej roli oraz bardzo
empatyczna – zadziwiająco dobrze sobie radzi w podbramkowych
sytuacjach:
„(...),
wiem, że nie jest najlepszym ojcem na świecie, ale możesz wziąć
to, co ci daje, i zrobić z tego coś lepszego. Skoro uważasz, że
dał ci wyłącznie nazwisko, skorzystaj z tego. Weź to nazwisko i
uczyń je najlepszym nazwiskiem na świecie. (…) obróć je w
złoto, dobrze? (…) Urodziłeś się jako Daniel Joseph Mestas, mój
syn. Więc nigdy tego nie zmieniaj.”
Kim
jest tajemnicza właścicielka bransoletki? I w jaki sposób zwykła
biżuteria może wpłynąć na losy dwojga obcych sobie ludzi? Jeśli
chcecie się tego dowiedzieć, koniecznie sięgnijcie po powieść
Melissy Hill.
Podsumowując,
„W poszukiwaniu szczęścia” jest niezwykle ciepłą historią,
doskonałą na spędzenie miłego wieczoru po ciężkim dniu pracy.
Może jest trochę bajkowa, ale jej lektura na pewno poprawi Wam
humor i doda pozytywnej energii. Polecam nie tylko przed Bożym
Narodzeniem, ale przez cały rok. Pozwólcie się przenieść do
Nowego Jorku i poczujcie świąteczną magię.
Za
udostępnienie egzemplarza recenzenckiego dziękuję portalowi
sztukater.pl.
Moja
ocena: 4,5/6
Autor:
Melissa Hill
Gatunek:
Literatura
współczena
Wydawnictwo:
Prószyński i S-ka
Ilość
stron: 408
Data
wydania: 13-19-2015
Nr
ISBN: 978-83-8069-155-1
Gratuluje świetnego bloga.
OdpowiedzUsuńChętnie podejmę z Tobą współpracę.
Proszę o kontakt na maila:
info@paywin.pl
Poluję na nią od dłuższego już czasu. ;/
OdpowiedzUsuń