Zastanawialiście
się czasem, jak wygląda życie pracownika społecznego? Pracownika instytucji,
która ma pomagać i niejednokrotnie chronić dzieci przed nieodpowiedzialnymi
rodzicami? Ile razy oglądaliście w wiadomościach doniesienia o małych dzieciach
straszliwie pobitych i zmaltretowanych przez ojca czy matkę? Co sobie wtedy
myślicie? Jak określacie osobę, krzywdzącą swoje własne potomstwo? „Potwór”?
Jakie jest pierwsze pytanie, które sobie zadajecie? „A gdzie była opieka
społeczna?” „Dlaczego nikt nie zapobiegł tej tragedii?”
O
tym na czym polega praca opiekuna społecznego możemy przeczytać już w prequelu
do powieści, o której chcę Wam w tej chwili napisać. Do przeczytania „Drobnych
kłamstw” zachęcałam Was tutaj. Możecie tam poznać główną bohaterkę książki „Małe cuda”,
Ellen Moore oraz dowiedzieć się czym się zajmuje i na czym polega jej praca.
Moim zdaniem niezwykle ważne jest, aby najpierw poznać treść „Drobnych kłamstw”,
gdyż bez nich obraz Ellen jest niepełny i możemy ją źle oceniać, a wierzcie mi,
że czytając „Małe cuda” będziecie niezwykle emocjonalnie podchodzić do
opisywanych wydarzeń i nie unikniecie tego.
„Małe cuda” to opowieść o losach dwóch
niezwykłych bohaterek. Pierwszą z nich jest znana nam już z „Drobnych kłamstw”
Ellen Moore, pracująca jako opiekun społeczny w Wydziale Służb Społecznych w
Cedar City w stanie Iowa. O szczęśliwej matce trójki dzieci, poświęcającej
swoim pociechom każdą wolną chwilę, dbającej o nie oraz starającej się uchronić
je przed złem świata. W swojej pracy pomaga ludziom, musi kierować się
rozsądkiem i mieć na uwadze przede wszystkim dobro swoich podopiecznych. Ellen
pojawia się wszędzie tam, gdzie są krzywdzone dzieci. Niejednokrotnie do jej
zadań należy odebranie dzieci nieodpowiedzialnym rodzicom. Musi być gotowa na
każde wezwanie, nawet w nocy – o czym czytamy w „Drobnych kłamstwach”. Bohaterka
nigdy nie przypuszczała, że może się znaleźć po drugiej stronie, że to przed
nią inni będą chcieli chronić jej własne dziecko. Nigdy nie sądziła, że stanie
się ofiarą systemu i otrzyma zakaz zbliżania się do własnego dziecka. Jako
pracownik społeczny wie, że błąd, który popełniła, może mieć ogromne
konsekwencje – mimo że był to nieszczęśliwy wypadek, może zostać oskarżona i
skazana. Sama nie potrafi sobie wybaczyć tego, co zrobiła.
„– Wszystko dobrze? – pyta Adam, przytulając mnie do siebie. Potakuję
prawie we łzach, z głową skrytą w jego ramionach, ale tak naprawdę chcę
powiedzieć, że nie, nie jest dobrze, było strasznie, że nie życzyłabym tego nikomu,
i jeśli kiedyś wrócę jeszcze do pracy, będę patrzeć na moich klientów z większą
empatią. Ale nic nie mówię, bo bez względu na to, jak wstrząsające było aresztowanie,
rewizja osobista, pobranie odcisków palców i zrobienie kryminalnych zdjęć, za
to, na co skazałam Avery i moją rodzinę, zasługuję na coś znacznie gorszego.”
Autorka
nie poprzestaje jednak tylko na wydarzeniach związanych z fatalnym błędem,
popełnionym przez Ellen. Fabułę powieści wzbogaca, wprowadzając jeszcze jedną
bohaterkę pierwszoplanową. Jest nią dziesięcioletnia dziewczynka, Jenny,
zmuszona do samotnej podróży przez Amerykę, ponieważ jej ojciec zostaje
napadnięty na dworcu autobusowym, a później aresztowany. Mała Jenny postanawia
wysiąść w Cedar City i odszukać swoją babcię. Kiedy dziewczynka dociera na
miejsce, otrzymuje pomoc od matki Ellen i losy tych dwóch bohaterek splatają
się ze sobą.
Początkowo
Ellen jest trochę zła na matkę, że nie zadzwoniła na policję i nie zgłosiła
pojawienia się Jenny, aby służby społeczne zajęły się sprawą dziewczynki.
Obserwując małą, zauważa szczegóły, których pewnie nie zauważyłaby, gdyby nie
była pracownikiem opieki społecznej.
„Jenny gromadzi jedzenie. Widziałam to już wcześniej. Dzieci, które
czasem chodzą głodne, często zaczynają zbierać i chować jedzenie, tak jak wiewiórki,
które przygotowują się na nadejście zimy.”
Fakt,
że dziewczynka chomikuje żywność, jest dla Ellen znakiem, iż życie dziewczynki
nie należy do łatwych. I tak jest rzeczywiście. Kiedyś bita i maltretowana
przez partnera matki, później przez nią porzucona, mieszka z ojcem
alkoholikiem, który często traci pracę i nie potrafi zapewnić Jenny stabilnego,
bezpiecznego domu.
Jak
potoczą się losy tych dwóch bohaterek? Czy sprawa Ellen się wyjaśni, a mała
Jenny odnajdzie szczęście i bezpieczny dom? Dowiecie się o tym, czytając „Małe
cuda” Heather Gudenkauf – powieść, która pozwoli zrozumieć, czym kieruje się
system pomocy społecznej. System, który ma pomagać, ale czasem jest niedoskonały
i może się mylić.
Powieść
Haether Gudenkauf pokazuje nam jak łatwo można zostać ofiarą tego systemu.
Dowiemy się w jak krótkim czasie szanowany członek społeczeństwa i pracownik instytucji
pomagającej ratować dzieci może zostać osądzony przez opinię publiczną i
wytykany palcami za popełnienie jednego tragicznego w skutkach błędu. Autorka
nie ocenia - przedstawia fakty i odmienne punkty widzenia. Próbuje zwrócić naszą uwagę na to, że wszyscy popełniamy błędy i
każdy nieszczęśliwy wypadek powinien być rozpatrywany indywidualnie. Nie każdy
rodzic zasługuje na potępienie i nie można wszystkich wrzucać do jednego wora z
przestępcami, z rodzicami, specjalnie krzywdzącymi swoje dzieci. Powieść
Heather Gudenkauf zwraca naszą uwagę na fakt, że system czasem zawodzi –
morderca własnego dziecka nie musi zostać nawet oskarżonym i żyje sobie
spokojnie, śmiejąc się z opieki społecznej, policji oraz prawa, a popełniający
katastrofalny w skutkach błąd rodzic może być publicznie osądzony.
Czytając
„Małe cuda”, przypomniałam sobie ubiegłoroczne wydarzenia, kiedy wszystkie media
nagłośniły sprawę nieszczęśliwej śmierci dziecka. Zadawaliśmy sobie wtedy
pytanie: „Jak mógł do tego dopuścić?” Heather
Gudenkauf uświadomiła mi, że takie wypadki mogą się zdarzyć i należy je
traktować jak nieszczęśliwy wypadek, że nie możemy oceniać i dopuszczać się
publicznego linczu, gdyż taki rodzic na to nie zasługuje… gdyż taki rodzic będzie
sam siebie obwiniał i nie będzie potrafił sam sobie wybaczyć.
Powieść
Heather Gudenkauf jest powieścią o trudnej tematyce – trudnej i często jakże
kontrowersyjnej. Jednak istnienie takiej powieści jest potrzebne.
„Małe
cuda” to wzruszająca opowieść, którą czyta się jednym tchem. Portrety psychologiczne
bohaterów są wyraziste, a ich przeżycia budzą emocje w czytelniku. „Małe cuda”
to historia, o której nigdy się nie zapomni i na zawsze pozostanie w pamięci
czytelnika. Polecam. Polecam i jeszcze raz polecam!
„Trzeba liczyć na małe cuda, drobne życzliwości i dobro, które może
wyniknąć z czegoś bardzo złego.”
Moja ocena: 6/6
Autor: Heather
Gudenkauf
Gatunek: Powieść
obyczajowa
Wydawnictwo: Filia
Ilość stron: 416
Data wydania: 03-06-2015
Nr ISBN: 978-83-7988-378-3
A wiesz, że nigdy się nie zastanawiałam jak to wygląda aż do wczoraj... Sama pracuję w przedszkolu i wczoraj miałam nieprzyjemną sytuację gdy matka postawiła ultimatum "Masz zostać" i dziecko poczuło sie opuszczone, wpadło w histerię i rzuciło się na mnie, krzycząc piszcząc i wyzywając mnie od "Jesteś głupia, nie lubię cię" i wtedy pomyślałam sobie, że taki świat małego człowieka legnie w gruzach a jego zaufanie zostaje tak nadszarpnięte, że ciężko je potem odbudować.
OdpowiedzUsuńNie wiem czy po tych moich przemyśleniach gotowa byłabym przeczytać tę książkę
Pamiętam te czasy, kiedy odprowadzałam moich chłopców do przedszkola :). Na początku bardzo ciężko było mi ich tam zostawiać, gdyż, jak to zwykle bywa w pierwszych dniach, płakali. Jednak nigdy nie użyłam wobec nich tak drastycznego rozkazu. Zawsze odprowadzałam ich do sali i zagadywałam, prosząc, aby pokazali mi swoją ulubioną zabawkę i poświęcałam im chwilę, tłumacząc, że mamusia musi iść do pracy, a oni w przedszkolu będą bezpieczni i świetnie będą się bawić z innymi dziećmi :). Poza tym panie przedszkolanki nauczą ich wielu rzeczy, a oni będą musieli później tego nauczyć mamusię ;). Te wybiegi z reguły działały i starałam się wychodzić z dopiero wtedy, kiedy przestawali płakać, a buźki im się uśmiechały. Później, kiedy ich odbierałam buzie im się nie zamykały, kiedy opowiadali, jak się bawili i czego się nauczyli. Mój najmłodszy synek nawet nauczył mnie, jak mam sobie radzić z nerwami ;) "Jak się denelwujes, to żeby nie ksyceć na mnie, albo na tate, musis wziąść duzą kartkę, a potem ją podryzmolić. Później musis ją pognieść, podzeć i podeptać i tadam! złość ucieka, a ty mnie mozes psytulić" :D
UsuńKolejna książka, po którą mam ochotę sięgnąć. Wydaje mi się, że za każdym razem jak u Ciebie jestem, to dopisuję kolejne tytuły do swojej wydłużającej się listy... Ale cóż zrobię, że piszesz po prostu o książkach, które mnie niezwykle ciekawią!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
A.
http://chaosmysli.blogspot.com
Jest naprawdę warta uwagi :) Myślisz, że ja mam inaczej, kiedy odwiedzam Twój blog albo zaglądam do innych dziewczyn? (Co prawda ostatnio to zaniedbałam, ale mam nadzieję, że wkrótce moje życie się unormuje i nadrobię wszystkie zaległości!) Moja lista także jest coraz dłuższa :)
UsuńRecenzja nowej powieści autorki Heather Gudenkauf - "Jeden krok" już u mnie !
OdpowiedzUsuńZapraszam
http://modnaksiazka.blogspot.com/2015/10/jedna-szkoa-jeden-uzbrojony-mezczyzna-i.html